„Robienie przedstawień jest w ogóle mało interesujące. Natomiast uprawianie teatru, by się czegoś dowiedzieć i podzielić z innymi – jest ciekawe, nawet jeśli nieudane" – mówi bohater pokaźnego albumu Jerzy Juk-Kowarski.
W jego przypadku trudno mówić o niepowodzeniach czy projektach nieudanych. Bez wątpienia należy do najwybitniejszych powojennych artystów teatralnych. Scenograf, którego talent idzie w parze z pasją.
W programach teatralnych przy jego nazwisku widnieje określenie scenograf, ale on jest kimś więcej: współtwórcą spektakli. Jego scenografie stanowią bowiem ich organiczną część. Dopełniają wartość i przesłanie każdego przedstawienia.
Dziś trudno sobie uświadomić, że do teatru trafił trochę z przypadku. Studiował matematykę na Uniwersytecie Warszawskim, architekturę miał we krwi, po ojcu. Sam ukończył architekturę wnętrz na ASP. Podczas studiów spotkał młodego studenta reżyserii Henryka Baranowskiego. I wówczas dwaj młodzi niepokorni artyści postanowili, jak pisze Juk-Kowarski, „zabawić się w teatr".
Ta zabawa rozpoczęła się w 1972 roku i okazała się na tyle owocna, że po pewnym czasie do młodego scenografa zgłosił się uznany już wtedy reżyser Jerzy Jarocki. Zaproponował współpracę przy – jak się potem okazało – legendarnej inscenizacji „Wiśniowego sadu" w Starym Teatrze w Krakowie, z Ewą Lassek w roli Lubow Raniewskiej.