Kiedy wystawiałeś „Termopile” w Teatrze Polskim we Wrocławiu w 2012 r., zielone ludziki Putina opanowały Krym, teraz wojna w Ukrainie trwa 3,5 roku... Co prawda jest daleko od Kaniowa, gdzie Stanisław August miał nadzieję zjednać carycę Katarzynę dla swojej polityki, ale pod Garwolinem mieliśmy akt sabotażu na torach. Czeka nas rzeź Pragi? Los ks. Józefa Poniatowskiego? Czy chcesz przed tym ostrzec?
Książę Józef Poniatowski u Tadeusza Micińskiego mówi w pewnym momencie: „Księżyc przebija mi swym jasnowidzeniem pierś”. Ja tak nie mam. Po prostu robię spektakle. Choć oczywiście rzeczywistość przez ostatnie kilkanaście lat bardzo pracuje na ten tekst. Warto nim uczcić 260. rocznicę założenia Teatru Narodowego. Zwłaszcza że jednym z głównych bohaterów „Termopil” jest król Stanisław August Poniatowski.
Miciński był bohaterem „Grzebania” w reżyserii Jerzego Jarockiego w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie, a ty byłeś wtedy asystentem. Tam go grzebaliście, a teraz wskrzeszasz? Myślę, że Polacy niewiele o nim wiedzą.
Postaram się to zmienić.
Czym generalnie różnić się będą „Termopile” wrocławskie od tych w Teatrze Narodowym?
Generalnie nie ma to znaczenia, bo tamtego spektaklu już nie ma, ale odpowiem: inny teatr, inni aktorzy, inna inscenizacja, inne opracowanie tekstu, inna muzyka, inny reżyser.
Oskar Hamerski, Danuta Stenka, Paweł Paprocki
Czy pojawi się Wita, bohaterka powieści Micińskiego, jak w „Termopilach” wrocławskich, gdzie była również małą warszawską powstanką?
Nie mogę aż tak bardzo uchylać rąbka tajemnicy. Zapraszam do Teatru Narodowego, uplasowanego pomiędzy Grobem Nieznanego Żołnierza a miejscem śmierci Krzysztofa Kamila Baczyńskiego. Pomiędzy pomnikiem Księcia Józefa Poniatowskiego a pomnikiem Wojciecha Bogusławskiego, ze śladami po pociskach.