VI Dni Sztuki Tańca

Premiera | Spektakl „1914" to koszmar wojny i piękno baletu. Taki zaskakujący mariaż kusi artystów od stu lat.

Aktualizacja: 17.11.2014 01:40 Publikacja: 17.11.2014 00:03

VI Dni Sztuki Tańca

Foto: tw/on

Samo miejsce i wykonawcy spektaklu wydają się niezwykli. Rocznica wybuchu I wojny światowej stała się w tym roku tematem dominującym w europejskiej kulturze. My potraktowaliśmy go marginalnie.

Zatem premiera „1914" w Operze Narodowej to właściwie najważniejsze w Polsce, choć zaskakujące artystycznie, przypomnienie, że 100 lat temu zaczął się konflikt, który gruntownie zmienił obraz świata.

Wojna to temat wszechobecny w sztuce: od „Iliady" i eposów rycerskich po filmowe obrazy z Bałkanów, Iraku czy Palestyny. Czy jednak jest możliwe pokazanie cierpienia i barbarzyństwa poprzez taniec, który jest sztuką nieznoszącą dosłowności? I jak to uczynić, by groza wojny nie została opisana wyłącznie ładnym gestem, stając się efektowną dla oka kompozycją w ruchu?

Te pytania powracały natrętnie tego wieczoru przy jednej z najsłynniejszych prac Jiřiego Kyliána. „Mszę polową" ułożył do utworu, który jego rodak Bohuslav Martinu skomponował tuż przed wybuchem II wojny światowej (brawa dla chóru Opery Narodowej i barytona Adama Szerszenia za piękne wykonanie). A balet na 12 tancerzy to rodzaj hołdu dla poległych żołnierzy.

Jak zwykle u Kyliána możemy podziwiać plastyczne piękno ruchu, bogactwo układów płynnie nakładających się na siebie. Niemniej po prawie 35 latach, jakie minęły od powstania „Mszy polowej", jego choreografia nabrała klasycznej patyny, a wykonanie Polskiego Baletu Narodowego było jedynie poprawne. Zabrakło energii, która nadałaby utworowi wyrazistości i siły.

Czas obszedł się zdecydowanie łagodniej z najsłynniejszą antywojenną choreografią – „Zielonym stołem" Kurta Joosa. To XX-wieczna interpretacja średniowiecznego tańca, w którym groteska miesza się z grozą, satyra polityczna z moralitetem, a karykaturalna, wręcz plakatowa scena polityków dyskutujących przy tytułowym stole ustępuje miejsca symbolicznym obrazom wojny.

Swój ekspresjonistyczny balet Joos stworzył w 1932 r. i odbijają się w nim gusty i prądy tamtej epoki. Wciąż jednak pozostaje świetnie skomponowaną choreografią na 16 wykonawców tworzących zespół, a jednocześnie każdy ma wyrazistą rolę do wykreowania. Warszawscy tancerze świetnie to wykorzystali (Robert Kent – Śmierć, Maksim Wojtiul – Chorąży, Paweł Koncewoj – Paskarz).

W porównaniu z mistrzowsko precyzyjnym „Zielonym stołem" prapremierowe „Nevermore?..." Roberta Bondary razić może nierównościami, obok scen o wielkim napięciu zdarzają się chwile dramaturgicznie słabe. A jednak ten balet najbardziej pozostaje w pamięci.

Posługując się nowoczesnym językiem tańca i mając do dyspozycji ekspresyjną muzykę skomponowaną przez Prasquala dla środkowej części „Nevermore?...", Bondara najpełniej trafił do wrażliwości dzisiejszego widza. Wojna dla niego to nie tyle starcie militarne, ile przede wszystkim cierpienie zwykłego człowieka. To właśnie potrafił sugestywnie pokazać, bez upiększenia, za to z wielką emocjonalną siłą.

Premiera „1914" zainaugurowała VI Dni Sztuki Tańca w Operze Narodowej, które potrwają do 24 listopada.

Szczegółowy program: www.teatrwielki.pl

Taniec
Trzy nosy Pinokia. Premiera Polskiego Baletu Narodowego
Taniec
Josephine Baker: "zdegenerowana" artystka w spódniczce z bananów
Taniec
Agata Siniarska zatańczy na festiwalu w Berlinie
Taniec
Taneczne święto Indii
Taniec
Primabalerina z Teatru Bolszoj opuściła kraj. "Wstydzę się Rosji"