Najczęściej w celach rozpoznawczych. Akcje odbywają się w pobliżu granic czy wód terytorialnych i zmuszają drugie państwo do reakcji – czyli włączenia wszystkich środków radiolokacyjnych kontroli przestrzeni powietrznej, a nawet poderwania dyżurnych myśliwców na przechwycenie. Odpowiednia aparatura na samolocie naruszającym przestrzeń powietrzną może pozwolić na zorientowanie się, jakiego typu środki obronne posiada potencjalny przeciwnik. Może też przeanalizować ich parametry techniczne i ustalić lokalizację, a przede wszystkim czas reakcji przeciwnika.
Oprócz tego naruszanie przestrzeni powietrznej bywa elementem sporów terytorialnych – np. jeśli w grę wchodzą wyspy czy akweny morskie. Wykonywanie takich lotów ma zatem na celu podkreślenie obecności państwa na danym obszarze i przypomnienie innym, że rości sobie ono prawo do spornego terytorium.
Jak się reaguje na takie incydenty?
Nie można wykluczyć, że samolot, który naruszył przestrzeń powietrzną, może mieć po prostu zepsuty system nawigacyjny czy niesprawny system łączności. Wówczas podlatuje do niego myśliwiec, którego pilot wykonuje międzynarodowe sygnały typu „zmień kierunek" lub „leć za mną". Często wygląda to jak akrobacje powietrzne, bo samoloty lecą bardzo blisko siebie. Myśliwce podlatują tak blisko, aby zakryć anteny czujników, które mogą namierzać środki obronne, jakimi dysponuje dane państwo. Po upewnieniu się, że pilot samolotu naruszającego przestrzeń powietrzną widzi sygnały, ale nie reaguje na nie, następuje próba zmuszenia go do lądowania. Wreszcie dochodzi do oddania strzałów ostrzegawczych i na koniec zestrzelenia, jeśli samolot zostanie uznany za zagrożenie.