Marzena Tabor-Olszewska otwiera dyskusję pytaniem, dlaczego wydarzenie określono mianem incydentu, a nie ataku. – No przede wszystkim nie ma doświadczeń podobnych – odpowiada Jerzy Haszczyński, wskazując na nowy wymiar konfliktu, w którym tanie drony stają się narzędziem testowania granic cierpliwości Zachodu.
Dziennikarz przypomina, że jeszcze niedawno wojna była utożsamiana z wkroczeniem czołgów i wojsk lądowych. – Dopóty, dopóki sprzęt wojskowy spada na pola, no to cały czas można się mamić, że to jest coś innego niż wojna. Natomiast w pewnym momencie spadnie na jakiś budynek rządowy albo na jakiś duży blok w Warszawie i zginie dużo ludzi. I wtedy trudno będzie powiedzieć, że to nie jest wojna. Trzeba będzie zadać pytanie, co powinniśmy zrobić.
Czytaj więcej
Po ataku rosyjskich dronów w Polsce Zachód musi zacząć działać jednym frontem i zmusić władze w P...
Wojna hybrydowa Putina a propaganda Kremla
Rozmówcy poruszają też wątek propagandy. – Na Krymie w 2014 roku prawie wszyscy w Polsce wiedzieli, że to są przebierańcy rosyjscy. I mieliśmy pretensje, że nasi sojusznicy tego nie rozumieją i nazywają nas rusofobami. Od tej pory wiele się zmieniło – podkreśla Haszczyński, wskazując, że dziś mechanizmy dezinformacji Kremla nadal skutecznie działają w części świata.
Marzena Tabor-Olszewska pyta o intencje Putina. Haszczyński odpowiada jasno: – Jego cel jest znany od dawna. On chce sobie podporządkować Ukrainę, ale wskazywał też cele dotyczące nas. To jest dopiero początek jego marszu imperialistycznego.