Marzena Tabor-Olszewska otwiera dyskusję pytaniem, dlaczego wydarzenie określono mianem incydentu, a nie ataku. – No przede wszystkim nie ma doświadczeń podobnych – odpowiada Jerzy Haszczyński, wskazując na nowy wymiar konfliktu, w którym tanie drony stają się narzędziem testowania granic cierpliwości Zachodu. 

Reklama
Reklama

Dziennikarz przypomina, że jeszcze niedawno wojna była utożsamiana z wkroczeniem czołgów i wojsk lądowych. – Dopóty, dopóki sprzęt wojskowy spada na pola, no to cały czas można się mamić, że to jest coś innego niż wojna. Natomiast w pewnym momencie spadnie na jakiś budynek rządowy albo na jakiś duży blok w Warszawie i zginie dużo ludzi. I wtedy trudno będzie powiedzieć, że to nie jest wojna. Trzeba będzie zadać pytanie, co powinniśmy zrobić.

Czytaj więcej

Rusłan Szoszyn: Rosja testuje jedność NATO. Najwyższy czas, by sojusz przeszedł do ofensywy

Wojna hybrydowa Putina a propaganda Kremla

Rozmówcy poruszają też wątek propagandy. – Na Krymie w 2014 roku prawie wszyscy w Polsce wiedzieli, że to są przebierańcy rosyjscy. I mieliśmy pretensje, że nasi sojusznicy tego nie rozumieją i nazywają nas rusofobami. Od tej pory wiele się zmieniło – podkreśla Haszczyński, wskazując, że dziś mechanizmy dezinformacji Kremla nadal skutecznie działają w części świata.

Marzena Tabor-Olszewska pyta o intencje Putina. Haszczyński odpowiada jasno: – Jego cel jest znany od dawna. On chce sobie podporządkować Ukrainę, ale wskazywał też cele dotyczące nas. To jest dopiero początek jego marszu imperialistycznego.

Reklama
Reklama
Tak wyglądała sytuacja na froncie w 1296 dniu wojny

Tak wyglądała sytuacja na froncie w 1296 dniu wojny

Foto: PAP

Czy to strach przed NATO pcha Putina do takich działań? – Jeżeli byłby to strach, to można byłoby się cieszyć, że on się boi Zachodu. Nie sądzę, żeby był to strach. Przecież cała ta jego teoria o tym, że rozszerzanie NATO na wschód zagraża bezpieczeństwu Rosji nie jest funta kłaków warta – mówi Haszczyński, dodając, że Kreml cynicznie wykorzystuje narrację o zagrożeniu.

Rosja, NATO i przyszłość wojny w Ukrainie

Dziennikarz wskazuje także, że Rosja mimo słabości na froncie, nadal potrafi wywoływać ogromny efekt polityczny tanimi metodami. – Nie podbił w ostatnim roku więcej niż 1 proc. ziem ukraińskich, co przy różnicach potencjału pokazuje, że Rosja jest po prostu wciąż słaba. Ale Putin jest oczywiście zdolny do przeprowadzania innego typu operacji. Nie takich, że na lądzie walczą dziesiątki tysięcy żołnierzy i tysiące z nich giną, czyli właśnie na działalność dywersyjną bądź też na działalność taką jak wysyłanie dronów, bo to bardzo niewiele kosztuje, a efekty są piorunujące.

W rozmowie pojawia się także pytanie o rolę Donalda Trumpa i szanse na pokój. – To chyba tylko Donald Trump wierzył, że ten pokój może nastać. Putin nie zmienił ani odrobinę swoich planów, a to są plany kompletnie nieakceptowalne dla Ukrainy, która mimo różnicy potencjałów jest jeszcze w stanie się bronić i nie musi przyjmować warunków całkowitej kapitulacji – zauważa Haszczyński.

W końcowej części rozmowy Haszczyński ostrzega, że przyszłość nie przynosi optymistycznych scenariuszy. – Nie będzie pokoju i to nie tylko do końca tego roku, ale znacznie dłużej. Pewnego dnia już nie będzie można mówić, że to jest jakaś „parawojna”, podprogowa wojna, wojna hybrydowa, ona też – nie takim dużym kosztem – przez chwilę może być prawdziwą wojną. I wtedy będziemy musieli postawić pytanie, jaka może być nasza reakcja. Nasza jako całego Zachodu.