Koronawirus stał się pretekstem dla autokratów

Pandemia zagraża nie tylko zdrowiu, ale i demokracji - alarmują obrońcy praw człowieka.

Aktualizacja: 06.04.2020 07:46 Publikacja: 05.04.2020 19:08

Donald Tusk apeluje o przemyślenie sprawy przynależności Fideszu, ugrupowania Viktora Orbána (z lewe

Donald Tusk apeluje o przemyślenie sprawy przynależności Fideszu, ugrupowania Viktora Orbána (z lewej), do Europejskiej Partii Ludowej. Zdjęcie z 2015 roku

Foto: European Council

Pandemia Covid-19 zmusza rządy do wprowadzania nadzwyczajnych przepisów, aby skuteczniej walczyć z chorobą. Obrońcy praw człowieka przyznają, że nadzwyczajna sytuacja uzasadnia użycie nadzwyczajnych środków, jednak muszą one spełniać pewne wymogi. Prawo międzynarodowe mówi o trzech. Po pierwsze, proporcjonalność, czyli dotkliwość restrykcji musi być uzasadniona stanem zagrożenia epidemiologicznego.

Niezbędność, czyli każda z restrykcji musi rzeczywiście służyć zamierzonemu celowi, jakim jest pokonanie pandemii. Wreszcie niedyskryminacyjność, czyli nowe środki nie mogą różnicować ludzi, nie mogą być pretekstem do atakowania konkretnych grup, mniejszości czy jednostek. Coraz więcej przykładów pokazuje jednak, że te proste zasady nie są przestrzegane i groźna choroba jest wykorzystywana przez niektórych rządzących do wzmacniania swojej władzy.

W Europie najbardziej spektakularny jest przykład Węgier, gdzie rząd wprowadził najpierw stan nadzwyczajny, a jakby tego było mu mało do walki z chorobą, dołożył specjalne prawo pozwalające mu rządzić dekretami, czyli bez konsultowania z parlamentem. W przeciwieństwie do tego, co dzieje się w innych państwach UE, ustawa nie ma daty końcowej, nie ma też klauzuli przeglądowej. Teoretycznie może więc obowiązywać bez końca, nawet po ustaniu pandemii. Przewiduje m.in. ograniczenie swobody wypowiedzi poprzez wprowadzenie kary więzienia dla tych, którzy zdaniem rządu publikują nieprawdziwe informacje o pandemii. Opozycja spodziewa się najgorszego, bo nawet bez dekretów Viktor Orbán w swojej walce wychodził poza środki konieczne i proporcjonalne.

– Lekarze i pielęgniarki nie mogą pisać na Facebooku o epidemii. A kilka dni temu pod pretekstem pandemii wprowadził nadzwyczajną procedurę finansowania teatrów w Budapeszcie, dzięki czemu władza przejęła je w zarząd – mówi „Rzeczpospolitej” Klara Dobrev, eurodeputowana opozycyjnej Koalicji Demokratycznej, wiceprzewodnicząca Parlamentu Europejskiego.

Zachowanie Orbana wywołało krytykę w Europie, nie na tyle silną jednak, żeby można się było spodziewać szybkich konsekwencji. Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej, skrytykowała ogólnie taką taktykę, ale bez wymieniania kraju. Podobnie postąpiło 16 państw członkowskich, które opublikowały list w tej sprawie, znów nie wymieniając Węgier. Pod listem podpisały się: Belgia, Dania, Estonia, Finlandia, Francja, Niemcy, Grecja, Irlandia, Włochy, Łotwa, Litwa, Luksemburg, Holandia, Portugalia, Hiszpania i Szwecja. Potem do tej grupy dołączyły jeszcze państwa bałtyckie oraz Czechy i Słowacja, sojusznicy Węgier z Grupy Wyszehradzkiej, co by oznaczało, że zastrzeżeń nie mają tylko Polska, Rumunia, Bułgaria, Malta i Cypr. Jak jednak zachowawcza jest taktyka nienazywania winnych pokazał sam Orban, cynicznie ogłaszając, że Węgry też dołączają do tego apelu.

Innym sposobem napiętnowania rządzącej partii Fidesz mogłoby być usunięcie jej z największej europejskiej grupy politycznej – chadeckiej Europejskiej Partii Ludowej. – Wielu z was, nawet jeśli krytykowaliście premiera Orbana za jego wcześniejsze decyzje, nie zgodziło się wydalić Fidesz z naszej rodziny politycznej. (…) Wkrótce nadejdzie czas, kiedy trzeba będzie przemyśleć swoje stanowiska — napisał Donald Tusk, przewodniczący EPL, w liście do członków partii. O wykluczenie Fidesz apeluje 13 partii z 9 państw – Belgii, Danii, Grecji, Finlandii, Litwy, Luksemburga, Holandii, Słowacji, Szwecji i Norwegii. Na razie przeciw są jednak partie z Niemiec, Francji, Hiszpanii i Włoch.

W ONZ promocją i ochroną praw człowieka zajmuje się m.in. Fionnuala Ni Aolain, specjalny sprawozdawca ONZ ds. praw człowieka. Z jej inicjatywy powstała strona internetowa, na której na bieżąco gromadzone są informacje o wszystkich nadzwyczajnych – czy to zapisanych w prawie, czy tylko stosowanych w praktyce – posunięciach rządów na całym świecie. Pandemię do tłumienia wolność prasy wykorzystują m.in. Jordania i Tajlandia, wojska na ulice wysłało Chile, a w Azji na szeroką skalę stosuje się techniki inwigilacji ludności.

Pandemia Covid-19 zmusza rządy do wprowadzania nadzwyczajnych przepisów, aby skuteczniej walczyć z chorobą. Obrońcy praw człowieka przyznają, że nadzwyczajna sytuacja uzasadnia użycie nadzwyczajnych środków, jednak muszą one spełniać pewne wymogi. Prawo międzynarodowe mówi o trzech. Po pierwsze, proporcjonalność, czyli dotkliwość restrykcji musi być uzasadniona stanem zagrożenia epidemiologicznego.

Niezbędność, czyli każda z restrykcji musi rzeczywiście służyć zamierzonemu celowi, jakim jest pokonanie pandemii. Wreszcie niedyskryminacyjność, czyli nowe środki nie mogą różnicować ludzi, nie mogą być pretekstem do atakowania konkretnych grup, mniejszości czy jednostek. Coraz więcej przykładów pokazuje jednak, że te proste zasady nie są przestrzegane i groźna choroba jest wykorzystywana przez niektórych rządzących do wzmacniania swojej władzy.

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 764
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 763
Świat
Pobór do wojska wraca do Europy. Ochotników jest zbyt mało, by zatrzymać Rosję
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 762
Świat
Ekstradycja Juliana Assange'a do USA. Decyzja się opóźnia