Amerykę czeka ciężki tydzień. „Jesteśmy zostawieni sami sobie”

Każdego dnia w USA umiera już ponad tysiąc osób. Epicentrum pandemii nadal jest Nowy Jork.

Aktualizacja: 06.04.2020 06:03 Publikacja: 05.04.2020 19:04

Nowy Jork to nadal epicentrum epidemii. A do szczytu zachorowań jeszcze, jak się szacuje, kilka dni

Nowy Jork to nadal epicentrum epidemii. A do szczytu zachorowań jeszcze, jak się szacuje, kilka dni

Foto: AFP

Korespondencja z Nowego Jorku

– Czeka nas bardzo ciężki tydzień, z dużą liczbą zgonów – powiedział prezydent Donald Trump. W niedzielę liczba zgonów spowodowanych koronawirusem przekroczyła 8,5 tys., a zdiagnozowanych zakażeń – 310 tysięcy. Tylko w sobotę zmarły 1344 osoby.

Niezdiagnozowanych przypadków może być równie dużo, bo brak dostępu do testów to nieustający problem Ameryki. – Z testami mamy tu Dziki Zachód. Rząd federalny nie ma na to rozwiązania. Jesteśmy zostawieni sami sobie – powiedział gubernator Illinois J.B. Pritzker.

Eksperci szacują, że niektóre ogniska pandemii w USA zbliżają się ku szczytowi, w innych częściach kraju natomiast pojawiają się nowe zarzewia wirusa, w tym np. w Pensylwanii, Kolorado i Waszyngtonie DC.

– Następne dwa tygodnie będą kluczowe – szacuje dr Deborah Birx, koordynator grupy ds. pandemii w Białym Domu, apelując do Amerykanów, aby powstrzymali się w najbliższym czasie od robienia zakupów i stosowali wzmożoną ostrożność.

Wszyscy tu walczymy

Epicentrum epidemii w USA nadal jest rejon Nowego Jorku, do którego zalicza się również sąsiedni stan New Jersey i Connecticut. Tam koronawirus zbiera największe w kraju żniwo. Liczba zakażonych i zgonów stanowi tam połowę wszystkich przypadków w kraju, a w szpitalach leży prawie 20 tysięcy pacjentów z Covid-19.

Tylko w stanie Nowy Jork w piątek odnotowano ponad 10 tysięcy nowych przypadków. Przy czym większa część zachorowań przypada na ponad 8-milionowe miasto Nowy Jork. Tamtejsze władze spodziewają się szczytu pandemii w najbliższych dniach. – Nikt nie może tego z całą pewnością obliczyć. Przypuszczamy, że nastąpi to w ciągu następnych siedmiu dni. Wszyscy tu walczymy – powiedział w sobotę nowojorski gubernator Andrew Cuomo, dodając, że Nowy Jork nie jest logistycznie przygotowany na to.

Są jednak i pozytywne doniesienia z jego stanu. Władze lokalne przy pomocy Gwardii Narodowej tworzą szpitale polowe. Dwie trzecie osób, które trafiły do szpitala, mogły już wrócić do domów.

Gubernator Cuomo liczy na 85 tysięcy wolontariuszy, w tym ponad 20 tysiące spoza stanu, którzy zgłosili się do opieki medycznej nad rosnącą liczbą pacjentów. Podpisał też dekret pozwalający studentom medycyny na wcześniejsze podjęcie pracy w szpitalach. Po kilku tygodniach zabiegów do Nowego Jorku dostarczonych zostało 2,6 miliona masek, 170 tysięcy gogli i 2 tysiące respiratorów, darowanych przez miliardera Joe Tsai, współzałożyciela Alibaby – giganta w sprzedaży internetowej i właściciela Brooklyn Nets.

– To wielki dar, który nam ogromnie pomoże – powiedział gubernator Cuomo, dziękując również gubernator Oregon za pożyczenie 140 respiratorów nowojorskim szpitalom.

Z brakiem ubrania ochronnego oraz respiratorów borykają się szpitale w innych częściach kraju. Media donoszą o heroicznych postawach pielęgniarek i lekarzy, którzy z narażeniem życia stawiają się codziennie do pracy. Ponad 13 tysięcy lekarzy podpisało list do Kongresu z apelem, aby podjął działanie w celu dostarczenia im potrzebnego sprzętu.

Lokalne władze apelują do rządu federalnego o dostawy oraz do przedsiębiorców o zaangażowanie się w produkcję masek i innych części ubrania ochronnego. – Jeżeli ktoś mógłby swój zakład produkcyjny przestawić na wyrób tych rzeczy, zapłacimy. Damy nawet fundusze na czas przejściowy – powtarza Cuomo, podkreślając ironię sytuacji, w której znalazła się Ameryka zmuszona do sprowadzania tych rzeczy z Chin. Kraj nie ma swoich zapasów ani mocy przerobowych do produkcji niezbędnych materiałów.

Zmobilizowane do produkcji respiratorów giganty samochodowe General Motors i Ford mimo intensywnych wysiłków nie są w stanie dostarczyć tysięcy potrzebnych respiratorów w najbliższych tygodniach.

Prezydent Trump – który często podaje sprzeczne lub niesprawdzone informacje i ponownie zaczął rozważać rozluźnienie kwarantanny na zbliżające się święta – zdaje się nie wierzyć w niedobory w szpitalach albo chce ukryć rzeczywiste braki i przekonuje, że władze federalne „dostarczają materiały tam, gdzie są potrzebne”. – Jeżeli gubernatorzy nie otrzymują od nas tego, o co proszą, to dlatego, że naszym zdaniem nie potrzebują tego – powiedział Trump w sobotę.

Wspomnienie święta w Luizjanie

Większość Amerykanów mieszka w rejonach objętych zakazami poruszania się. Te stany, które wprowadziły je najwcześniej, takie jak Waszyngton, zauważają spowolnienie w rozprzestrzenianiu się koronawirusa. Inne przegapiły kluczowe momenty, w których powinny były ostro zareagować i teraz borykają się z wymykającą się spod kontroli pandemią. Tak jest np. w Luizjanie, gdzie kilka tygodni temu tysiące ludzi bawiło się na ulicach i w barach podczas dorocznego święta Mardi Gras, przyczyniając się do rozsiania wirusa.

W ślady tego południowego stanu pójść mogą inne, jak np. Floryda czy Georgia, które ociągały się z ograniczaniem życia publicznego, bo ich władze nie były przekonane do zagrożenia albo ulegały presji sektora prywatnego.

Eksperci zauważają, że w tyle pozostają generalnie stany południa i środka kraju, zarządzane głównie przez republikańskich gubernatorów. Ich władze tłumaczą, że ze względu na mniejsze zagęszczenie ludności nie ma konieczności wprowadzania tak rygorystycznych środków zaradczych jak na Wschodnim czy Zachodnim Wybrzeżu. – Nie jesteśmy Luizjaną czy Nowym Jorkiem ani Kalifornią. Nie potrzebujemy jeszcze ogólnostanowego zakazu wychodzenia z domu – stwierdziła Kay Ivey, gubernator Alabamy.

Kryzys wciąż zaskakuje

Coraz częściej pojawiają się opinie, że Ameryka – przodująca gospodarka świata, szczycąca się najlepszą służbą zdrowia – po raz kolejny nie jest przygotowana na klęskę. „Pandemia zaskoczyła kraj i jego przywódców tak jak ataki 9/11”; „Federalna biurokracja drastycznie spowolniła produkcję testów. Zapasy kluczowych materiałów medycznych okazały się ograniczone, a ich dystrybucja chaotyczna. Stany i szpitale konkurują o pomoc, która stanowi o śmierci lub życiu” – pisze prasa.

Wiele słów krytyki słychać też pod adresem administracji Trumpa, która za późno włączyła się w walkę z pandemią. Od pierwszych sygnałów o zagrożeniu koronawirusem, które dotarły do Waszyngtonu z Chin już 3 stycznia, do momentu, gdy pod koniec marca prezydent stwierdził, że obecna pandemia to coś więcej niż sezonowa grypa, która „w cudowny sposób zaginie” – upłynęło 70 dni. – To ponad dwa miesiące straconego czasu, który teraz okazuje się na wagę złota – pisze „WP”.

Korespondencja z Nowego Jorku

– Czeka nas bardzo ciężki tydzień, z dużą liczbą zgonów – powiedział prezydent Donald Trump. W niedzielę liczba zgonów spowodowanych koronawirusem przekroczyła 8,5 tys., a zdiagnozowanych zakażeń – 310 tysięcy. Tylko w sobotę zmarły 1344 osoby.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 789
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 788