– Ogłoszenie wyników będzie chwilą prawdy. Przekonamy się, czy wybory nie zostały sfałszowane – mówi student ekonomii Mohamed Nadeem. Ma 23 lata i głosował na Pakistańską Partię Ludową zamordowanej Benazir Bhutto. – Jeśli wygra partia rządząca, to znaczy, że były fałszerstwa. Wybuchną zamieszki na wielką skalę – przepowiada.
Stoimy w tym samym miejscu, gdzie 27 grudnia zamachowiec zdetonował ładunek. Pod olbrzymim portretem przywódczyni Partii Ludowej jej sympatycy rozsypują płatki róż i zapalają świeczki. Jest też stoisko z plakatami i nagraniami przemówień Bhutto. Przedwyborcze sondaże wskazywały, że jej partia i Liga Muzułmańska PMLN byłego premiera Nawaza Szarifa wygrają wybory. Obie partie zapowiedziały utworzenie koalicji.Większość Pakistańczyków w Peszawarze, Islamabadzie i Rawalpindi powtarza jedno: tylko demokratycznie wybrany rząd może uspokoić nastroje w kraju, w którym ekstremiści niemal codziennie podkładają bomby. W czasie kilku przedwyborczych tygodni w Pakistanie zginęło w zamachach ponad 100 osób, w tym dziesięciu polityków.
– Mamy dość tego, że wszędzie na świecie Pakistańczyków traktuje się jak terrorystów. Sytuacja się nie poprawi, dopóki ludzie nie będą mieli poczucia, że ktoś ich słucha. A Muszarraf z nikim nie rozmawiał, tylko używał siły – denerwuje się kelner w restauracji w Peszawarze.Generał Perwez Muszarraf mógł początkowo liczyć na spore poparcie. Demokratyczne rządy Benazir Bhutto, a później Nawaza Szarifa były przeżarte korupcją i doprowadziły kraj do kryzysu. Doktor Akbar Alei, który czeka w kolejce do lokalu wyborczego w Islamabadzie, mówi jednak, że dyktatura armii okazała się nie lepsza. – Ostatnio wszystko podrożało. A jak była demokracja, to przynajmniej nie było zamachów – tłumaczy. Stojący obok mężczyźni przytakują. Tylko jeden broni prezydenta, który dopiero w zeszłym roku pod presją opinii publicznej zrezygnował z dowodzenia armią. – Pobudował drogi i mosty. Otwiera darmowe szkoły – wylicza.
Pierwsze wyniki wskazywały, że partia Muszarrafa poniosła klęskę. Przynajmniej w miastach, gdzie trudniej było dokonać fałszerstw. Mandat stracił m.in. przewodniczący partii, która popiera prezydenta. Ale wyniki mają być znane za kilka dni.
– Cały świat na nas patrzy. Od uczciwych wyborów zależy nasz wizerunek. Będę współpracował z każdym rządem – zapewniał Muszarraf.