[b]Rz: Czym się różni wykonywanie mandatu eurodeputowanego od posłowania w Sejmie?[/b]
[b]Jacek Saryusz-Wolski:[/b] To posłowanie do kwadratu. Na podziały polityczne nakładają się narodowościowe. Sama materia jest bardzo skomplikowana, bo rozstrzał interesów czy uwarunkowań kulturowych jest dużo większy. A przekonanie rozmówcy wymaga więcej wysiłku, partnerem bowiem może być pełny temperamentu Włoch albo spokojny ponad miarę Fin.
Poza znajomością języków trzeba opanować pewien kod kulturowy, znać historię i wrażliwość innych, czasem zażartować w konwencji innej nacji, nawiązać kontakt.
[b]Pan mówi o wrażliwości, ale nieprzychylni panu mówią, że nie jest pan specjalnie otwarty na oczekiwania innych, wardo negocjuje.[/b]
To stereotypy wynikające z niezrozumienia. Na poziomie Unii używa się innego języka niż w bilateralnej dyplomacji, gdzie wszystko trzeba owijać w bawełnę. Tu nikt nie ma na to czasu. Ale nie do końca rozumieją to nowe państwa członkowskie. Poza tym sztuka polega na tym, by – użyję żeglarskiego porównania – iść tak ostro pod wiatr, jak można, ale by nie przekraczać linii wiatru. Wydaje mi się, że jestem skuteczny.