Helen Wright sama jest dyrektorką jednej z takich placówek, a od 2013 r. obejmie kierownictwo w Ascham, najbardziej prestiżowej szkole żeńskiej w Sydney, w Australii. W Wielkiej Brytanii znana jest m.in. z tego, że jako matka trójki dzieci nigdy nie skorzystała z urlopu macierzyńskiego, a  rok temu – po urodzeniu najmłodszej córki – wróciła do pracy siedem godzin po porodzie.

– Coś niedobrego dzieje się ze społeczeństwem, jeżeli rodzice nie widzą problemu w tym, że ich dzieci ubierają się do szkoły w sposób wyzywający –  grzmiała podczas dorocznego zjazdu dyrektorów żeńskich szkół. Mówiła o seksownych strojach, szpilkach  i makijażu.

–  Dzieci tak się ubierają, gdyż ich rodzice nie potrafią odróżnić tego, co dobre i złe – powiedziała. Zastrzegła jednak, że rodzice też są ofiarami. – To osoby, które same dorastały bez wsparcia, szacunku dla starszych, a także bez żadnego wyobrażenia o tym, jak wychowywać dziecko.

Wright to kolejna osoba, która w ostatnim czasie publicznie mówi o upadku brytyjskiej rodziny. Michael Wilshaw, szef Ofsted, kuratorium oświaty, ostrzegł niedawno, że szkoły są zmuszane  do odgrywania roli rodzin zastępczych. –  Matki i ojcowie niektórych uczniów nie mają rodzicielskich umiejętności – mówił urzędnik cytowany przez „Daily Telegraph".

Zgodnie z najnowszymi planami brytyjskiego rządu od 2012 roku 50 tys. rodziców ma wziąć udział w ogólnonarodowym szkoleniu.