Dla Niemiec Polska jest najważniejszym sąsiadem na wschodzie. Francja ma inną historię i inna geografię. Jej myślenie podobne jest do stanowiska Belgii. A szefem Rady Europejskiej został wywodzący się z tego kraju Herman Van Rompuy.
Niemcy: po pierwsze, dyscyplina budżetowa
Niemcy od czasu, gdy przeforsowali rozszerzenie Unii w 2004 roku konsekwentnie są adwokatem jedności. Opierali się skutecznie francuskim pomysłom tworzenia osobnych instytucji zarządzania gospodarczego dla strefy euro. To dzięki nim powstał zapomniany już teraz pakt Euro Plus, początkowo pomyślany jako instrument koordynacji polityki gospodarczej tylko w strefie euro.
– Niemcy zawsze chcieli włączania do współpracy krajów spoza strefy euro – zauważa Thomas Klau. Z powodów politycznych, ale także dlatego, że chcą zdrowej przeciwwagi dla śródziemnomorskiego myślenia o gospodarce. Rozpowszechnione w Europie Środkowej i państwach bałtyckich przekonanie, że nadmierne zadłużanie się państwa jest grzechem, gotowość do wyrzeczeń i liberalne myślenie o gospodarce jest Niemcom znacznie bliższe niż etatystyczna wizja świata rodem z południa. W sprawie paktu fiskalnego i otwarcia wszystkich euroszczytów na państwa spoza strefy wspólnej waluty Berlin nie stanął jednak wprost po polskiej stronie. Angeli Merkel zależy bowiem bardziej na dyscyplinie fiskalnej i zgoda Francji w tej sprawie jest dla niej tak ważna, że może ustąpić na innych polach.
Wielka Brytania: rozluźnić Unię
Na poniedziałkowym szczycie David Cameron nie będzie głównym rozgrywającym – w pakcie fiskalnym nie chce uczestniczyć. Mylą się jednak ci, którzy sądzą, że brytyjski głos w Unii już się nie liczy. W debacie o wzroście gospodarczym Cameron ma wiele do ugrania. Dla Wielkiej Brytanii ożywienie w strefie euro jest kluczowe, bo od tego zależy przyszłość jej gospodarki. Gdy na szczycie 9 grudnia Cameron sprzeciwił się zapisaniu dyscypliny fiskalnej dla strefy euro w unijnym traktacie, wydawało się, że to początek izolacji Wielkiej Brytanii. Tak się nie stało, bo wiele krajów widzi interes w tym, żeby Londyn odgrywał ciągle ważną rolę w Europie. – Cameron buduje różne koalicje na różne sytuacje. W debacie budżetowej po drodze mu z Niemcami i Francją, bo chcą mniej wpłacać do wspólnej kasy. W przypadku umów handlowych z krajami trzecimi ma poparcie otwartych gospodarek północy, jak skandynawskie czy holenderska. Gdy mowa o dyrektywie usługowej jest razem z tymi bardziej liberalnymi, jak Europa Środkowa – mówi Mats Persson z londyńskiego Open Europe.
Polska: stół dla wszystkich
Praktycznie od początku kryzysu gospodarczego czarnym snem Donalda Tuska jest odjeżdżający wagon z napisem euro. Aby temu zapobiec, Warszawa zawarła strategiczny sojusz z Berlinem, czego zwieńczeniem był apel Radosława Sikorskiego o bardziej aktywne przywództwo Niemiec w Europie. Jak do tej pory skutecznie udawało nam się blokować próby ograniczenia dalszej integracji do 17 państw wspólnej waluty. Postulat o otwartych euroszczytach to kolejna odsłona debaty o „twardym jądrze", „Europie dwóch prędkości" i innych pomysłach rodem z Paryża.
– Polska nie zaakceptuje paktu fiskalnego, który dzieli Europę – tę wypowiedź Tuska media francuskie już nazywają szantażem. Postulat w wersji maksymalistycznej – udział we wszystkich euroszczytach – jest zdaniem dyplomatów w Brukseli nierealny. Ale Polska wepchnęła już nogę w drzwi i wywalczyła niemiły Francji zapis o otwarciu przynajmniej jednego euroszczytu. Więcej się nie da bez wsparcia Niemiec. Bo trudno zbudować koalicję krajów spoza euro, skoro Dania nie jest przekonana do polskiego postulatu, a Szwecja i Czechy ciągle nie wiedzą, co zrobić z traktatem fiskalnym.