Korespondencja z Brukseli
Victor Ponta przyjechał do Brukseli na zaproszenie europejskich przywódców. Najpierw spotkał się z przyjaciółmi z lewicy – w środę wieczorem rozmawiał z przewodniczącym Parlamentu Europejskiego Martinem Schulzem.
Ton nie był już tak życzliwy jak wcześniej, gdy Schulz nazwał Pontę swoim przyjacielem i publicznie przekonywał o jego uczciwości. Szef PE zorientował się, że działania Ponty wywołują już krytykę opinii publicznej i w wywiadzie dla dziennika „Le Monde" przyznał, że choć prawnie dopuszczalne, to jednak decyzje rządu budzą kontrowersje natury politycznej. Dalekie to jeszcze od kanonady wytoczonej wobec prawicowego premiera Węgier Viktora Orbana, który również wykorzystywał zmiany w konstytucji do walki z przeciwnikami politycznymi. Zaniepokojenie sytuacją w Rumunii wyrazili po wczorajszych spotkaniach z Pontą szef Rady Europejskiej Herman Van Rompuy oraz szef Komisji Europejskiej Jose Barroso.
– Sprawiedliwość jest ślepa – zapewniała Viviane Reding, unijna komisarz ds. sprawiedliwości. Obiecała, że powie to rumuńskiemu ministrowi sprawiedliwości, który przyjechał z premierem do Brukseli. Komisja Europejska ma trzy główne zastrzeżenia: niezależność sędziów, ograniczenie kompetencji Trybunału Konstytucyjnego oraz motywowana politycznie zmiana na stanowisku rzecznika praw obywatelskich.
Wszystkie te działania lewicowego rządu mają na celu przejęcie pełni władzy w kraju, a na początku chodzi w szczególności o usunięcie prawicowego prezydenta Traiana Basescu. Premier przekonywał wczoraj, że musi się pozbyć prezydenta, bo ten blokuje wszystkie reformy gospodarcze rządu. – Robiłem, co mogłem, żeby z nim współdziałać. Ale on działa przeciw parlamentowi i rządowi – stwierdził premier. W celu pozbycia się niechcianego partnera w rządzeniu parlament rozpoczął procedurę usunięcia go z urzędu i zniósł wymóg 50-procentowej frekwencji dla ważności referendum w tej sprawie. Sąd konstytucyjny uznał jednak nieważność tej decyzji i przywrócił próg. To oznacza, że Basescu może przetrwać.