Gruzińską colę zauważyli w rezydencji dziennikarze obsługujący wizytę w Rosji lidera Palestyny Mahmuda Abbasa, który spotkał się z Władimirem Putinem. Rzecznik Putina Dmitrij Pieskow nie był w stanie wyjaśnić, skąd się tam wzięła. Mówił, że rozmowy w sprawie wznowienia dostaw towarów produkcji gruzińskiej na rynek rosyjski trwają i są pewne postępy w tej kwestii. – Ale do wznowienia dostaw na razie nie doszło. Dlatego musimy zbadać tę sprawę – mówił Pieskow i zapewniał, że zarówno Putin, jak i jego goście nie pili gruzińskiej coli.

Jedna z butelek znalezionych w prezydenckiej rezydencji trafiła do kontroli sanitarnej w Moskwie.

Producent gruzińskiej firmy Coca-Cola Bottlers Georgia Temur Chkonia zapewniał, że Putin pije jego colę i to od pewnego czasu. – Piję ją, ponieważ woda w Gruzji ma wyjątkowe walory smakowe i zdrowotne, dlatego cola z naszego kraju niezwykle smakuje – dowodził biznesmen. Przekonywał, że jego produkcja nie trafia na rynek rosyjski, a jedynie do administracji prezydenta Rosji.

Doniesienia o coli wzbudziły zainteresowanie, ponieważ od 2006 r. w Rosji obowiązuje embargo na eksport gruzińskich produktów, w tym wina i wód mineralnych. Po zmianie władzy w Tbilisi i utworzeniu rządu przez prorosyjskiego premiera Bidzinę Iwaniszwilego rozmowy o wznowieniu dostaw są kontynuowane. Zakłady gruzińskich win są obecnie badane przez rosyjskich inspektorów sanitarnych. W najbliższych dniach w Moskwie odbędzie się kolejna tura negocjacji w sprawie dostaw na rosyjski rynek gruzińskich owoców, warzyw i nabiału.

Przeciwnicy gruzińskiego prezydenta Micheila Saakaszwilego krytykowali go za to, że mógł zepsuć rozmowy w sprawie zniesienia rosyjskiego embarga. Saakaszwili mówił, że gruzińscy urzędnicy „nie powinni się trząść" przed rosyjskimi inspektorami, a w Moskwie nikomu nie przychodzi do głowy, by badać jakość kiełbasy z Bawarii dostarczanej na rosyjski rynek.