Poświęcę całą swą energię, aby wykazać moją wiarygodność i udowodnić niewinność. Prawda zatriumfuje – zapewnia były prezydent Francji na Facebooku. Prowadzi batalię, w której przeciwnikiem jest Jean-Michel Gentil, sędzia śledczy. Nie daje wiary tłumaczeniom byłego prezydenta, że ten nie ma sobie nic do zarzucenia w sprawie nielegalnego finansowania swej kampanii wyborczej w 2007 roku.
Nicolasa Sarkozy'ego nie chroni już immunitet, a sprawa nabiera tempa. Zdaniem sędziego były prezydent otrzymał od Liliane Bettencourt, właścicielki koncernu L'Oreal, 140 tys. euro w gotówce. Za to grozi kara trzech lat więzienia.
– Czy nie jesteśmy przypadkiem świadkami ustanowienia nowej tradycji polegającej na tym, że prezydent republiki otrzymuje wyrok po zakończeniu swej kadencji? – pytają francuskie media.
Poprzednik Sarkozy'ego Jacques Chirac został przecież skazany w 2011 roku na dwa lata pozbawienia wolności w zawieszeniu. Finansował nielegalnie swe ugrupowanie polityczne UMP jeszcze jako burmistrz Paryża, zatrudniając kilkudziesięciu pracowników na etatach miasta, którzy w rzeczywistości pracowali dla partii. Chirac nie odwoływał się od wyroku, co uznano za przyznanie się do winy.
Nie brak bieżących doniesień o toczących się postępowaniach wobec innych znanych postaci. Kilka dni temu policja przeszukała paryskie mieszkanie Christine Lagarde, byłej minister finansów, a obecnej szefowej Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Przekazała swego czasu do arbitrażu sprawę francuskiego biznesmena Bernarda Tapiego i po korzystnym dla niego orzeczeniu Skarb Państwa wypłacił mu 285 mln euro. Zdaniem krytyków sprawa nie kwalifikowała się do arbitrażu i stąd oskarżenia o korupcję.