Po upadku komunizmu w Albanii do Apollonii zaczęli ściągać pozbawieni skrupułów amatorzy starożytności z całego świata. Jeszcze dziś miejscowi poszukiwacze skarbów oferują turystom antyczne monety po okazyjnych cenach. I to, jak twierdzą fachowcy, nierzadko autentyczne. W Albanii by odkryć pamiątki z najdawniejszych epok archeologom wystarcza czasem tylko wbić szpadel w ziemię. I to nie tylko w takich miejscach jak Apollonia, ale także w starych centrach istniejących miast, gdzie w gruzach oprócz pokruszonego betonu z czasów komunizmu i materiałów budowlanych z różnych okresów, znajduje się rzymskie cegły, kamienie obrobione przez greckich budowniczych a nawet ułomki rzeźb.
Iliryjska, czyli albańska, Apolonia cieszyła się sławą jednego z najbogatszych portów na Adriatyku i najświetniejszych ośrodków sztuk i nauk w całym imperium rzymskim. Z 30 miast starożytnych noszących imię Apollina, ją właśnie nazywano „pierwszą". Położona na drodze Via Egnatia łączącej zachodnie prowincje imperium z Grecją i Azją Mniejszą bogaciła się zwłaszcza na handlu niewolnikami. W okresie rozkwitu mieszkało w obrębie jej murów, na obszarze 80 hektarów, prawie 100 tys. ludzi. U stóp wzgórza, na którym się wznosiła, przy brzegu rzeki Aos łączącej port z odległym o 10 km Adriatykiem przybijały statki ze wszystkich stron Morza Śródziemnego. Ale w IV w. n.e. na skutek trzęsienia ziemi rzeka odsunęła się od miasta. Dziś białe ruiny jego murów wznoszą się nad spaloną słońcem niziną. Z czasem świat zapomniał o Apolonii.
Albania dzisiejsza nadal kojarzy się z biedą i zacofaniem. Ale gdy w apollońskiej szkole retoryki i filozofii uczył się Oktawian August, nad Wisłą rozciągały się nieprzebyte puszcze. Przodkowie Albańczyków, Ilirowie osiedlili się na swych ziemiach, znanych później jako Iliria i Epir, w tym samym czasie co Achajowie w późniejszych kolebkach kultury greckiej. Zabytki albańskie są głównie owocem obcych kultur. Wszystkie jednak powstały przy udziale Ilirów, jako rzemieślników, budowniczych, dostawców i artystów.
Wiatr znad gór porusza gałęzie oliwek i przemyka się wśród smukłych kolumn odeonu, kamieni dawnych świątyń i cmentarzy. W ruinach domów zwiewa kurz ze szczątków mozaikowych posadzek. W średniowiecznej cerkwi, ogrodzie i klasztorze z XIV w. – w nim właśnie mieści się muzeum –krzątają się prawosławni duchowni, którzy powrócili tu po latach komunizmu. Właściciele restauracji i kelnerzy wypatrują turystów. Ale choć zabytki greckie i włoskie zadeptywane są przez tłumy zagranicznych turystów, do Apollonii dociera ich wciąż niezbyt wielu.
Nieco więcej gości odwiedza łatwiej dostępne miasta w północnej części kraju, związane z imieniem albańskiego bohatera narodowego, Skanderbega. W Kruji, wzniesionej opodal słynnego Albanopolis, założonego w III w p.n.e przez Ilirów i wspominanego przez Ptolomeusza, pozostały do naszych czasów fragmenty murów twierdzy Skanderbega, zwanej przez Turków Białym Zamkiem. W Leży - jego symboliczny grób. Warty uwagi jest też rzymski amfiteatr w Durres, na którego widowni, skąd widać okoliczne bloki i suszącą się bieliznę, bywali często rzymscy cesarze. Starając się rozwijać turystykę, Albańczycy liczą nie tylko na pamiątki starożytne, lecz bardziej jeszcze na górskie krajobrazy, klimat i ciepłe morze. Albania nie ustępuje pod tym względem Grecji i południowym Włochom. Kraj ma prawie 500 km wybrzeża morskiego, z piaszczystymi plażami na północy nad Adriatykiem i skalistymi zatokami o błękitnej i przejrzystej wodzie nad Morzem Jońskim. Góry – dzikie i prawie nieznane turystom i alpinistom z innych krajów – zajmują ponad 34 proc. powierzchni, a najwyższe z nich Góry Północno – albańskie sięgają 2700 m npm. U ich podnóży dziesiątkami ciągną się gaje oliwne i sady granatów oraz dziko rosnące ogromne agawy i opuncje. W górskich osiedlach, ale i w odległych od miast wsiach pasa nadmorskiego życie toczy się wciąż w rytmie zgodnym z naturą. Na szosach wciąż można spotkać stada owiec i kóz, dzieci na osłach i konne wozy z melonami.