Chodzi przede wszystkim o współdziałanie z Algierią, której prezydent Abdelaziz Buteflika od 15 lat rządzi krajem żelazną ręką. Od kolejnej reelekcji algierskiego przywódcy w kwietniu do Algieru już dwukrotnie poleciał szef francuskiej dyplomacji Laurent Fabius oraz minister obrony narodowej Jean-Yves Le Drian.

Oba kraje łączy przede wszystkim obawa przed umocnieniem islamistów w południowej części Libii. Po upadku reżimu Kaddafiego struktury państwa w tym regionie praktycznie zniknęły. Z cichą aprobatą Paryża algierskie siły specjalne przekraczają granicę i przeprowadzają punktowe operacje antyterrorystyczne. Algieria ma duże doświadczenie w walce z islamskimi ekstremistami po wojnie domowej w latach 90., w której zginęło nawet 150 tys. osób.

Paryż liczy jednak na wsparcie Algierczyków także w regionie Sahelu. Co prawda francuska operacja „Serval" przeciwko islamskim ekstremistom w Mali zakończyła się sukcesem, jednak Francuzi nie zdołali całkowicie zniszczyć oddziałów dżihadystów. Teraz, kiedy ekstremiści mają wsparcie z Libii, znów są coraz większym zagrożeniem dla władz w Bamako.

Algier w ostatnich latach nieufnie odnosił się do swoich dawnych kolonizatorów. W trakcie  akcji „Serval" Algierczycy zgodzili się jedynie na przelot francuskich myśliwców i ich zaopatrzenie w paliwo. Wszystko zmieniło się w styczniu 2013 r., kiedy islamiści zaatakowali jeden z największych algierskich kompleksów wydobycia i przetwórstwa gazu w In Amenas. Algierskie służby specjalne nie były później w stanie zapobiec zamachom terrorystycznym w Tamanrasset i Ouargla. Ryzyko odrodzenia islamskiego ekstremizmu nagle okazało się o wiele większym problemem dla Boutefliki niż historyczne resentymenty w stosunkach z Paryżem.

Ale także dla Francji decyzja o bliskim współdziałaniu z algierskim dyktatorem nie była łatwa. Rządzący dziś socjaliści bardzo ostro krytykowali trzy lata temu poprzedniego prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego za utrzymywanie zażyłych stosunków z Ben Alim, ówczesnym przywódcą Tunezji, który okazał się pierwszym dyktatorem obalonym przez arabską wiosnę. Rozpad libijskiego państwa i przywrócenie wojskowego reżimu w Egipcie zmieniło jednak sytuację. Paryż znów pogodził się z utrzymaniem autorytarnych systemów władzy we wszystkich krajach regionu poza jednym: Tunezją.