Białoruskie media podają, że Plac Niepodległości w centrum Mińska, gdzie dziś miało dojść do protestów właścicieli firm transportowych, jest otoczony przez funkcjonariuszy milicji i służb specjalnych. Pod siedzibą białoruskiego rządu i parlamentu miała się odbyć pokojowa manifestacja białoruskich firm przewozowych, które znalazły się na granicy bankructwa w związku z wprowadzeniem latem 2013 roku systemu opłat drogowych „Bel Toll".
Wszystko wskazuje na to, że do protestów w Mińsku nie dojdzie, ponieważ ich organizator i właściciel białoruskiej międzynarodowej firmy transportowej Siarhej Sztoda został wczoraj aresztowany i skazany na 15 dni więzienia pod zarzutem „przeklinania w miejscu publicznym". We wtorek miał się on spotkać z pierwszym wicepremierem Białorusi Wasiliem Matiuszeuskim w sprawie tragicznej sytuacji białoruskich przewoźników. Wszystko wskazuje na to, że do spotkania nie doszło, a żona Sztody poinformowała białoruskie niezależne media, iż został on aresztowany.
Od półtora roku białoruscy przewoźnicy walczą z systemem „Bel Toll", który obejmuje 933 km dróg w całym kraju, w tym najważniejszą autostradę M-1/E30 Brześć — Mińsk — granica Federacji Rosyjskiej. Wszystkie środki transportu powyżej 3,5 tony, jak również pojazdy zarejestrowane poza granicami Unii Celnej (Białorusi, Rosji i Kazachstanu) zostały objęte obowiązkiem opłat za korzystanie z tych dróg. Białoruscy transportowcy, którzy nie zostali zwolnieni z tych opłat, od początku narzekali na wadliwość systemu i brak powszechnie dostępnej informacji odnośnie jego działania.
Na ignorujących system przewoźników nakładano wysokie kary. W ten sposób dług niektórych właścicieli firm transportowych, którzy nie opłacali mandatów, wynosi już kilkadziesiąt tysięcy euro. Na liście tych dłużników znalazła się także firma Siarheja Sztody, od którego państwo chce wyegzekwować ponad 80 tys. euro. Początkowo białoruskie władze zapowiadały, że długi właścicieli firm transportowych zostaną unieważnione. Tymczasem po wybuchu kryzysu w Rosji, który odbił się na białoruskiej gospodarce, tamtejsze ministerstwo finansów zmieniło plany i wszystkie rozmowy z transportowcami zakończyły się fiaskiem.
Kilka dni temu Sztoda apelował do wszystkich właścicieli białoruskich firm transportowych, by 4 lutego dołączyli do pokojowego protestu na Placu Niepodległości. Pod koniec stycznia rozpowszechnił nagranie, w którym zwrócił się do prezydenta Białorusi z prośbą o pomoc bankrutującym przewoźnikom.