Sąd w mołdawskiej stolicy postanowił aresztować Vlada Filata – byłego premiera kraju i doradcę obecnego szefa rządu. Politykowi zarzucono ni mniej, ni więcej, tylko współudział w kradzieży jednej ósmej PKB kraju.
Chodzi o miliard dolarów wyprowadzonych z trzech mołdawskich banków do spółek w rajach podatkowych. Cały proceder trwał od 2010 roku, a w listopadzie 2014 roku centralny bank kraju zmuszony był przejąć zarząd tych banków, by nie dopuścić do ich bankructwa i załamania całego systemu finansowego Mołdawii.
Rozbita wystawa
Wcześniej Unia Europejska próbowała uczynić z Mołdawii „okno wystawowe" procesu integracji: wiosną 2014 roku jako pierwszemu postradzieckiemu państwu zniesiono jej wizy. Ale po ujawnieniu skandalu bankowego Bruksela wstrzymała rozmowy o pomocy finansowej, a za nią poszły Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Bank Światowy.
Amerykańska firma audytorska Kroll wykryła, że pieniądze bezpośrednio z banków wyprowadzał 28-letni mołdawsko-izraelski oligarcha Ilan Shor. Ale nic mu nie można udowodnić, ponieważ w tajemniczych okolicznościach spłonęła furgonetka przewożąca 12 worków z bankowymi dokumentami. Mołdawscy śledczy zaczęli podejrzewać, że oligarcha ma bardzo wpływowych wspólników, niewykluczone, że z rządu.
– Im więcej pieniędzy dawała Europa, tym więcej kradli nasi oligarchowie – stwierdził przywódca lewicowej, prorosyjskiej opozycji Igor Dodon. Skandal zaczął powoli odbijać się na życiu politycznym kraju, osłabiając zamieszane w nie partie prawicowe i proeuropejskie. Mimo to udało im się wygrać wiosną 2015 roku wybory lokalne (choć z niewielką przewagą).