Przed pandemią mówiło się, że za dużo. Ale to się zmieniło. Jednym z rezultatów covidu jest to, że rząd zaczął dużo więcej inwestować w szpitale, służbę zdrowia.
Czy niektórzy próbowali omijać kolejkę, wykorzystywać znajomości?
Wiem, że w Polsce to budzi emocje. U nas trochę też tego było. Ale wygasło, bo tak wielu jest już zaszczepionych. Trochę krytyki jest pod adresem premiera, że wykorzystuje szczepienia politycznie, a za dwa miesiące mamy wybory parlamentarne, czwarte w ciągu niecałych dwóch lat. Ale on się naprawdę stara. W niedzielę dwa samoloty przywiozły kolejne setki tysięcy szczepionek. Premier znowu był na lotnisku. Już trzeci raz go tam widzieliśmy. Wita każdy transport.
Będzie to miało wpływ na wynik wyborów?
Zapewne wykorzysta kadry z lotniska w reklamach wyborczych. Akcja szczepień może wpłynąć na rezultaty. Do niedawna rząd był ostro krytykowany za lockdowny. Za ich koszt ekonomiczny. Bardzo wzrosło bezrobocie, przed covidem wynosiło 3 proc., a teraz sześć razy więcej. Rząd często zmieniał decyzje, raz mówił, że otwiera szkoły, potem, że zamyka, raz, że dotyczy to przedszkoli, potem, że pierwszych klas szkół. O północy ogłaszał, że o ósmej rano szkoły się otwierają, a one nie były na to przygotowane. Wyglądało to na chaos. Sondaże pokazywały, że spada poparcie dla partii premiera. Ale w ostatnich dniach Likud idzie do góry. Eksperci mówią, że to wygodne dla rządu, że za dwa miesiące znaczna większość będzie zaszczepiona. Taki termin wymienił też Netanjahu, gdy w sobotę dostawał drugą dawkę: w tym czasie, ci, co będą chcieli, będą już po szczepieniach. To się zbiega z terminem wyborów – 23 marca. Na dodatek opozycja wciąż się dzieli, przed chwilą było siedem, teraz jest już osiem partii. Netanjahu miał w tym tygodniu stanąć przed sądem w związku z zarzutami korupcyjnymi. Ale jest lockdown, sądy nie pracują.