Sytuacja w Gruzji staje się coraz bardziej dramatyczna – rosyjskie samoloty bombardują lotniska, fabryki i budynki mieszkalne. Gruzińska armia koncentruje się pod Tbilisi, aby za wszelką cenę bronić stolicy. Niepodległość Gruzji stanęła pod znakiem zapytania.
W poniedziałek wieczorem gruzińska telewizja nadała przejmujący apel do narodu wygłoszony przez prezydenta Micheila Saakaszwilego. Ogłosił on, że Rosja rozpoczęła podbój Gruzji na wielką skalę, zajmując już „większą część” jej terytorium. – Nie poddamy się, nie damy się ponownie upokorzyć – mówił drżącym głosem, porównując obecne wydarzenia do podbicia Gruzji przez bolszewików w 1921 roku. – Niech Bóg ma nas w opiece, w jedności siła – dodał prezydent.
Saakaszwili wezwał rodaków, aby nie podporządkowywali się okupantom. – Do tej pory dostaliśmy od wspólnoty międzynarodowej tylko pomoc humanitarną, która już zaczyna napływać, i deklaracje. To jest oczywiście ważne, ale potrzebujemy znacznie więcej – oświadczył.
Na apel ten postanowił odpowiedzieć Lech Kaczyński oraz przywódcy Litwy, Estonii i Ukrainy. Jeszcze dziś mają wylecieć do Tbilisi, aby na miejscu wesprzeć Gruzinów. Pomysł ten miał poprzeć w rozmowie telefonicznej z Kaczyńskim prezydent Stanów Zjednoczonych George W. Bush.
Nie podoba się on natomiast rządowi Donalda Tuska. – Powinniśmy unikać autorskich pomysłów, które mogą Polskę wciągnąć w ten konflikt – powiedział szef dyplomacji Radosław Sikorski.