31 sierpnia przyszłego roku – do tego dnia mają się zakończyć operacje bojowe amerykańskiej armii nad Eufratem. Jak podaje amerykańska prasa, Barack Obama zaaprobował długo oczekiwany plan wycofania się z Iraku.
Prezydent Obama ogłosił go podczas spotkania z marines i ich rodzinami w bazie wojskowej w Karolinie Północnej.
Już w czwartkowy wieczór podczas spotkania z przywództwem Kongresu na Kapitolu Obama odniósł pierwsze zwycięstwo w tej sprawie, zyskując poparcie ze strony swego niedawnego rywala w wyborach prezydenckich Johna McCaina. Jeszcze niedawno wydawało się to niemożliwe: dalsza obecność amerykańskich wojsk nad Tygrysem i Eufratem była jednym z najbardziej kontrowersyjnych tematów kampanii. McCain ostrzegał, że poprzez gwałtowne wyprowadzenie armii z Iraku Obama mógłby doprowadzić do zniszczenia kruchej stabilizacji, jaka zapanowała w tym kraju w ostatnim roku.
– To jest plan odpowiedzialnego zakończenia wojny w Iraku. Prezydent wypełnia obietnice, które złożył jako kandydat, ale w sposób, który ma pełne poparcie specjalnej grupy międzyresortowej – oznajmił wolący zachować anonimowość przedstawiciel administracji. Zajmująca się wojną grupa, w skład której wchodzą m.in. mianowani za George’a W. Busha szef Pentagonu Robert Gates, głównodowodzący w Iraku generał Ray Odierno oraz jego poprzednik, a obecnie przełożony generał David Petraeus, jednogłośnie popiera przyjęty plan.
Przewiduje on m.in. pozostawienie na dalsze półtora roku do 50 tysięcy żołnierzy w charakterze sił przejściowych. Oddziały te mają się zajmować szkoleniem wojsk irackich oraz zabezpieczeniem projektów cywilnych. Część z nich ma być przeznaczona do „zadań antyterrorystycznych”. – Zachowamy zdolność do prowadzenia ograniczonych operacji przeciw terrorystom – zapowiada przedstawiciel władz.