W oczekiwaniu na zwarcie

Zbigniew Ziobro na razie wycofuje się do Brukseli i Strasburga. Ale na pewno nie po to, by tam odpocząć

Publikacja: 27.06.2009 15:00

W oczekiwaniu na zwarcie

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

Zbigniew Ziobro budzi uwielbienie i strach. Nie pozostawia obojętnym. Na jego spotkania przedwyborcze przychodziły tłumy. Były oklaski, kwiaty, prośby o zdjęcia i autograf. W Małopolsce do sal, w których występował były minister sprawiedliwości, potrafiło przyjść ponad tysiąc osób. I uzyskał drugi wynik w Polsce – 327 tys. głosów. Więcej niż ktokolwiek z PiS. Lokalna konkurentka – Róża Thun z PO – rozgromiona.

– To najbardziej wyrazisty polityk swojego pokolenia. Nie ma równego sobie rywala w swojej generacji – mówi Krzysztof Szczerski, politolog, ekspert Instytutu Kościuszki, były wiceminister spraw zagranicznych wspierający Zbigniewa Ziobrę. – Wzbudza entuzjazm, oddanie, wywołuje silne spontaniczne reakcje. Ziobro to realny przywódca. W Platformie jest tylko plastik albo lateks. A jego się kocha albo nienawidzi – mówi.

Wielu polityków spogląda na niego z nadzieją, wielu z obawą, wielu ze szczerą niechęcią. Zdolny, pracowity i konsekwentny. Jeszcze bardziej ambitny. I bardzo brutalny oraz bezwzględny – te opinie o Zbigniewie Ziobrze powtarza niemal każdy, z kim rozmawiam.

Zaskakujące, jak wielu ludzi z PiS zgodziło się spotkać ze mną i opowiadać o metodach działania byłego szefa resortu sprawiedliwości. Ziobro oprócz potężnej grupy uwielbiających go wyborców wyhodował sporą armię ludzi z własnej partii, którzy mają go dość, poturbowanych przez niego albo jego otoczenie. Chętnie rozmawiają, nie chcą jednak, by podawać ich nazwiska w tekście. Bo nikt z nich nie wyklucza, że Zbigniew Ziobro zostanie jeszcze kimś bardzo ważnym.

Z opowieści osób mu niechętnych, choć wywodzących się z małopolskiego PiS, wyłania się obraz brutalnego, prącego do przodu, sprawnego polityka otoczonego ekipą wiernych mu ludzi, którzy – gdy byli u władzy – obsadzali w mieście i regionie wszystkie możliwe stanowiska, rozprawiając się z oponentami.

W opowieściach osób mu życzliwych obraz jest inny: głęboko ideowo zaangażowanego człowieka, który poświęcił życie dla poprawy działania sprawiedliwości i pomocy zwłaszcza biednym ludziom. A przy tym lojalnego polityka i twardego przywódcy.

Zbigniew Ziobro na zarzuty o brutalność odpowiada krótko: – Wszystko nieprawda. To czarny PR ludzi, którzy chcą doprowadzić PiS do kłopotów.

Arkadiusz Mularczyk, poseł PiS, bliski współpracownik i przyjaciel Ziobry: – Nigdy nie działamy brutalnie. Zawsze staramy się być koncyliacyjni i dochodzić do porozumienia z ludźmi. Być może ktoś się czuje pokrzywdzony, ale w polityce tak jest, że na bok odchodzą osoby, które nie zgadzają się z realizacją takiej czy innej linii politycznej.

Zbigniew Wassermann, partyjny konkurent Ziobry: – Dzisiaj w partii standard skuteczności jest ważniejszy od jakości pracy i uczciwości. Najważniejsze jest osiągnięcie celu. Jakimi środkami, to jest mniej ważne. Mnie udaje się uciec od metod stosowanych przez Zbyszka.

[srodtytul]Ciche liczenie szabel[/srodtytul]

Po sukcesie Ziobry w europejskich wyborach nikt już nie ma wątpliwości, że pewnego dnia ruszy po władzę w partii albo założy swoje ugrupowanie. Ci, którzy znają dobrze sytuację w PiS, mówią, że sytuacja między Ziobrą a braćmi Kaczyńskimi jest bardzo napięta. I chyba już trudna do naprawienia.

– Zbyszek już nie ma wyjścia. Został wypchnięty, a dynamika sytuacji zmusza go do parcia do przodu. Musiał mieć sukces w Krakowie i teraz będzie szedł dalej – mówi poseł PiS starający się nie deklarować po żadnej ze stron. Wszyscy opowiadają rozmaite, trudne do zweryfikowania szczegóły walki, jaka odbywa się między nim a spin doktorami, czyli Adamem Bielanem i Michałem Kamińskim. „Doktorzy”, jak nazywają ich w partii, znani są ze swojej przebiegłości, twardej i wyrafinowanej gry. Ale tym razem kosa trafiła na kamień. Zwolennicy Ziobry przekonują, że to Bielan z Kamińskim doprowadzili do sytuacji, w której i prezes PiS, i prezydent przestali ufać Ziobrze. Przeciwnicy mówią, że ma tak wielkie ambicje, iż bracia Kaczyńscy po prostu dostrzegają w nim zagrożenie. Zwłaszcza że wiele osób podszeptuje im, iż ich wychowanek może się stać ojcobójcą.

A Ziobro, choć nie ukrywa niechęci do doktorów, to w oficjalnych i prywatnych wypowiedziach podkreśla, jak bardzo szanuje i Lecha, i Jarosława Kaczyńskich. Jednocześnie wykonuje gesty mające pokazać siłę, wysyła do partii sygnały: „Jestem mocny, jestem samodzielny”. Trudno uwierzyć, że przypadkowo w jednym z tabloidów, który dość życzliwie traktuje byłego ministra, pojawiło się nagle zdjęcie, jak wychodzi ze spotkania z Ludwikiem Dornem. A kilka dni później fotoreporter tej gazety oczywiście zupełnie przypadkowo złapał Zbigniewa Ziobrę na spotkaniu z Bogdanem Święczkowskim, dawnym szefem ABW.

Równie koncyliacyjnie wypowiada się Jarosław Kaczyński. W wywiadach zapewnia, że żadnego konfliktu nie ma, ale jednocześnie zamiast gratulować Ziobrze świetnego wyniku, publicznie go upokarza, mówiąc, by teraz uczył się angielskiego. A Lech od roku ani razu nie przyjął go w Pałacu Prezydenckim. A byli przecież w znakomitych relacjach.

Rozwiązanie tej sytuacji raczej nie nastąpi zbyt szybko. Jarosław Kaczyński, który bez trudu pozbywa się niewygodnych polityków, nie robi tego z Ziobrą. Jak mówią w PiS, Ziobro ma coś, co jest dziś w tej partii bardzo cenne, a czego nie mają bracia: wsparcie ojca Rydzyka, czyli kilka, a może i kilkanaście punktów procentowych. Radio Maryja udzieliło jasnego wsparcia „drużynie Ziobry” przeciw „ludziom Kaczyńskiego”. Tydzień przed eurowyborami Jerzy Robert Nowak udzielał słuchaczom szczegółowych wskazówek, jak się zachować w dniu głosowania: „Absolutnie nie wolno popierać ludzi powiązanych z liderami PiS – Jarosławem Kaczyńskim, Adamem Bielanem i Michałem Kamińskim. (...) Polecam osoby współpracujące ze Zbigniewem Ziobrą. We Wrocławiu należy więc głosować na Beatę Kempę, wiceminister sprawiedliwości, gdy resortem tym rządził Ziobro, w Warszawie na znanego z lustrowania sędziów Trybunału Konstytucyjnego posła Arkadiusza Mularczyka, a w Olsztynie na bulteriera PiS Jacka Kurskiego. Kurski to polityczny rębajło. Jest potrzebny” – reklamował w toruńskiej rozgłośni Nowak.

Ziobro na razie unika zwarcia i unika jakichkolwiek krytycznych słów o swoim prezesie: – PiS jest wartością w polityce. Jarosław Kaczyński może liczyć na moją lojalność i wsparcie. Teraz dla PiS najważniejsza jest reelekcja Lecha Kaczyńskiego. O tym, że tak samo uważa prezes, świadczy jego ostatni wywiad w „Rzeczpospolitej”. Jestem przekonany, że naturalne w każdym środowisku politycznym różnice zdań, jakie zachodzą między mną a Adamem Bielanem czy Michałem Kamińskim, nie wpłyną na moje relacje z prezesem Kaczyńskim. Moje obecne plany obejmują pięcioletnią kadencję w Parlamencie Europejskim, a co potem – zobaczymy. Osoby grające na konflikt między mną a prezesem nie kierują się ani dobrem PiS, ani życzliwością wobec mnie, ani prezesa Jarosława Kaczyńskiego – takiej wypowiedzi udzielił mi Zbigniew Ziobro w tej sprawie.

Jak to można przetłumaczyć? Ziobro robi dziś wszystko, by przekonać prezesa, że nie chce być ojcobójcą, składa mu ofertę współpracy.

Ale gdyby do zwarcia doszło, można się spodziewać, że odpowie ostro. W bardzo prywatnych rozmowach jego zwolennicy nie wykluczają, że w takiej sytuacji może doprowadzić do rozłamu i wyjść z grupą swoich ludzi. Po cichu liczą szable i potencjał. Ale woleliby nie atakować.

Kiedy to może nastąpić? – Pewnie po wyborach prezydenckich – powtarzają politycy PiS. Wolą uniknąć określenia „po przegranych”. W wywiadach wprawdzie zapewniają, że Lech Kaczyński ciągle ma duże szanse, ale nieoficjalnie nikt już nawet nie próbuje do tego przekonywać.

[srodtytul]Brat i struktury[/srodtytul]

Poseł X: – Wielu myśli, że Zbyszek jest ciągle poczwarką zamkniętą w kokonie. Mylą się. Ta poczwarka już się z kokonu wykluwa. Jest coraz bardziej profesjonalny w swoich działaniach. Zbudował w regionie jednolite struktury. Wszędzie ma swoich ludzi – mówi. – Zbyszek doprowadził już Małopolskę do postaci niemal tak idealnej, jaka jest w Świętokrzyskiem – śmieje się jeden z polityków PiS, robiąc wyraźną aluzję do sposobu działania Przemysława Gosiewskiego.

Ziobro metodycznie i umiejętnie buduje swoją pozycję – tego nie zaprzeczają nawet wrogowie. Dobrze współpracuje z mediami. Mimo że jest bardzo zajęty, dla dziennikarzy, których uzna za przydatnych, zawsze znajdzie czas. Nigdy nie powie – jak Jarosław Kaczyński – że RMF to niemieckie radio, a pracy w Radiu Zet należy się wstydzić. Wie, że warto przyjść i do Moniki Olejnik, i bywać regularnie u ojca dyrektora. Umie wykorzystywać tabloidy.

W Krakowie moi liczni rozmówcy podkreślają, że za Zbigniewem stoi brat Witold, który tworzy jego intelektualne zaplecze. To on opracowuje strategię działania. Był współzałożycielem Instytutu Kościuszkowskiego, think-tanku zajmującego się głównie sprawami międzynarodowymi. Pracował w Brukseli w Biurze Parlamentarnym Klubu Unii na rzecz Europy Narodów, które w poprzedniej kadencji zrzeszało polskich eurodeputowanych PiS i PSL „Piast”. – Witek jest bardzo kreatywny. Ma tysiące pomysłów na minutę – mówi jeden z najbardziej znanych polityków PiS.

W okręgach w Małopolsce na pozycję Ziobry skutecznie pracują czterej szefowie lokalnych struktur: Arkadiusz Mularczyk, Andrzej Adamczyk, Beata Szydło i Edward Czesak.

Czesak, samorządowiec z Brzeska, szef lokalnej struktury PiS w Tarnowie: – Jestem postrzegany jako człowiek Ziobry. To prawda. On pomógł mi w kampanii. Jest bardzo lojalny wobec braci Kaczyńskich. Nigdy nie usłyszałem od niego złego słowa o prezesie czy prezydencie. Jest zawodnikiem, który ma jasne cele, ale chce je realizować w drużynie. I ja jestem lojalny wobec niego, bo dzięki niemu znalazłem się w Sejmie. Tak samo jak jestem lojalny wobec Jarosława Kaczyńskiego. Ale prawdą jest też, że w partii powinno się coś zmieniać. Powinni być zauważani nie tylko starzy działacze z PC – mówi.

Człowiekiem Ziobry nie był dawny szef struktury nowosądeckiej, ale obecny prezydent Nowego Sącza Ryszard Nowak. – Nie byłem jego żołnierzem. Nie we wszystkim się z nim zgadzałem. Dążył więc do wyeliminowania mnie i to mu się udało. Bolesne było dla mnie, że się starał, bym nie znalazł się na liście wyborczej PiS. W końcu decyzją prezesa Kaczyńskiego trafiłem na nią, na ostatnie miejsce – opowiada. Potem z powodzeniem wystartował w wyborach na prezydenta Nowego Sącza. – Ostatecznie dostałem poparcie PiS, ale wielu kolegów z partii robiło wiele, by mi utrudnić kampanię.

Nowak przestał być pełnomocnikiem PiS na Nowosądecczyźnie. Jego miejsce zajął Arkadiusz Mularczyk. – I teraz on buduje swoje struktury, ma swoich ludzi – mówi Nowak. Ale on sam przyznaje, że zmiany personalne w polityce są czymś naturalnym i działacze mają do tego prawo.

– Nie eliminuję ludzi, którzy są nielojalni. Naturalne jest, że ktoś, kto zdobywa w polityce pewną pozycję, ma swoich przeciwników politycznych – tłumaczy Mularczyk. – Struktur nie buduje się dla samych siebie. One służą do osiągnięcia celu. To ciężka praca. Jeżdżenie po miastach, rozmowy z ludźmi, spotykanie się, po tym, którzy mają problemy – opowiada. – Tego nie widać z Warszawy, ale kiedy znikam z telewizji, na weekend wracam do okręgu i ostro pracuję.

[srodtytul]Wyjątek Wassermanna[/srodtytul]

W Krakowie wszyscy wiedzą, że tak długo, jak istnieje PiS, tak długo trwa rywalizacja między Zbigniewem Ziobrą a Zbigniewem Wassermannem. Panowie poznali się w mieszkaniu krakowskiego prawnika Pawła Kuglarza, jednego z założycieli PiS. Początkowo dobrze ze sobą współpracowali, osiągali podobne wyniki. Mało kto już pamięta, że to Ziobro zaproponował Lechowi Kaczyńskiemu, by Wassermann został prokuratorem generalnym. A potem Wassermann namówił Kaczyńskiego, by Ziobro został wiceministrem.

Kiedyś istniał nieformalny podział – Ziobro rządzi w regionie, Wassermann w mieście. Aż do momentu, kiedy związana z tym drugim grupa krakowskich radnych PiS została wyrzucona z partii. Pretekst był dość banalny: głosowanie w sprawie diet. Czwórka Wassermanna zagłosowała inaczej. - Wyrzucenie ich poważnie mnie osłabiło - przyznaje Wasserman. – To był tylko pretekst. Kompletnie błahe głosowanie. Tak naprawdę Ziobro tylko czyhał na okazję. Pozbył się ich, bo nie byli mu ulegli – mówią zwolennicy wyrzuconych.

Ludzie Ziobry widzą to inaczej. – To nie Zbigniew Ziobro wyrzucał ich z partii, tylko zarząd na wniosek rzecznika dyscyplinarnego posła Marka Suskiego. A zostali usunięci, bo nie chcieli się podporządkować naszej polityce zapobiegania korupcji w samorządzie – tłumaczy Bolesław Kosior, krakowski działacz PiS, który potem przez jakiś czas był szefem radnych klubu PiS.

Potem wydarzyły się głośne na całą Polskę wybory szefa regionu. Kandydatem prezesa był Wassermann. Mimo to przegrał. – Każdy, kto wchodził na głosowanie, dostawał informację od młodych ludzi stojących przy wejściu: „minister Ziobro nie życzy sobie, by oddawać głos na Wassermanna” – opowiada Wassermann. Potwierdza to inny działacz PiS, który mówi, że dzień przed głosowaniem do wielu działaczy wykonano telefony z odpowiednią sugestią. – A to Zbyszek rozdawał apanaże. To on mógł wskazać kogoś do rady nadzorczej, on obsadzał ważne stanowiska – wyjaśnia Wassermann.

Zbigniew Ziobro: – Nasz konflikt z Wassermannem jest stary jak PiS. Było wtedy sporo emocji. Ja tylko powiedziałem, że sam nie będę głosował na niego. I pozwoliłem, aby taką informację powtarzano radnym – mówi.

– Pańscy ludzie powtarzali jednak delegatom, że pan sobie życzy, by nie głosowano na Wassermanna – powtarzam. – Jeśli ktoś mówi takie rzeczy, to ja nie mam na to wpływu. Nikomu nie dawałem upoważnienia, aby tak instruował głosujących – przekonuje Ziobro.

Wtedy głosowanie zostało powtórzone i ostatecznie wygrał je Wassermann. Autorytet prezesa jeszcze zadziałał. – Tutaj jest tak, że ludzie albo ulegają i żyją dalej, albo tracą głowę. Ja się opieram i żyję nadal, ale jestem wyjątkiem. Zbyszek doprowadza do rozpuszczania rozmaitych wieści na mój temat. Kiedy dochodzi do konfrontacji przed prezesem, to rozgrywa to w bardzo inteligentny sposób. Udaje współczucie dla mnie, mówi, że docenia mnie, że trzeba mnie zrozumieć. Zawsze ten najmocniejszy punkt uderzenia jest pięknie opakowany – ocenia Wassermann.

Jakub Bator, działacz PiS z Krakowa, współpracownik Zbigniewa Wassermanna: – Ziobro konsekwentnie żądał od Jarosława Kaczyńskiego, by miał wpływ na wszystkie najważniejsze sprawy. Prezes dawał mu instrumenty, a on je sprawnie wykorzystywał. Ludzie zbyt samo-dzielni sąususwani. Część tutejszych działaczy godzi się z tym, co się dzieje, bo liczy, że coś za lojalność w przyszłości otrzyma.

[srodtytul]Stworzył system, który go ściga[/srodtytul]

Zbigniew Ziobro stanowczo zaprzecza, by mówił na zebraniach: „pamiętajcie, kto układa listy”, i żeby wpływał na obsadę spółek Skarbu Państwa. co zarzuca mu część działaczy PiS z Krakowa.

Nie ukrywa jednak, że ówczesny 25-letni Michał Krupiński w Ministerstwie Skarbu czy niewiele starszy Kamil Kamiński jak i prezes lotniska w Balicach to byli wówczas bliscy mu działacze. – Rekomendowałem Krupińskiego jako wybijającego się młodego człowieka tylko do teamu doradców ekonomicznych PiS – tłumaczy. – A Kamiński jako prezes lotniska w Balicach? – pytam. –Rekomendowałem go z czystym sumieniem, bo to utalentowany organizator, który dziś świetnie daje sobie radę w prywatnym biznesie. Jako dyrektor portu lotniczego był wysoko oceniany nawet w lokalnej „Gazecie Wyborczej” – mówi Ziobro.

Krakowscy działacze PiS zgodnie twierdzą, że przez długi czas młodzi ludzie z ekipy Ziobry ustalali wszelkie ruchy kadrowe w mieście, regionie i partii.

Jedną z osób, o której mówi się, że musiała odejść, bo nie była uległa wobec Ziobry i jego ludzi, był wojewoda Witold Kochan. Sam były minister nie ukrywa, że doprowadził do jego odwołania. – Pan Kochan, mówiąc najoględniej, był przeciwieństwem rewolucjonisty. Oczekiwaliśmy szybkich zmian w urzędzie, także kadrowych, a tych nie było – mówi Ziobro. Małgorzata Mamajko, ówczesna pełnomocnik wojewody ds. inwestycji opowiada o chaosie, jaki panował w Urzędzie. Ziobro dodaje: - Na wielu stanowiskach kierowniczych Kochan przetrzymywał działaczy SLD, którzy mieli opinie osób niekompetentnych, a kiedyś trafili tam z klucza politycznego. W związku z licznymi skargami cofnąłem mu swoje poparcie.

Kochan, obecnie poseł Platformy Obywatelskiej, wspomina: – Miałem nieustanne naciski w sprawach personalnych. Straciłem funkcję, bo patrzyłem na ręce zaufanym osobom ministra. A konkretnie? – Na przykład nie chciałem podpisać bardzo niekorzystnej umowy na wynajem części terenu lotniska przez Straż Graniczną. Sedno sprawy polega na tym, że umowę przygotowali ze strony Balic prezes Kamil Kamiński, a ze strony urzędu wojewódzkiego mój zastępca, należący także do kręgu bliskiego Ziobry, Andrzej Mucha. A w przygotowaniu umowy pośredniczyła żona Andrzeja Muchy, która została dyrektorem ds. handlowych Balic – opowiada Kochan.

Jarosław Gowin, obecny kolega partyjny Kochana: – Ziobro to facet bez skrupułów. Ma za sobą grupę młodych, szalenie ambitnych i bezwzględnych działaczy. To są groźni ludzie. Nigdy nie zapomnę tego, że służby państwowe zaczęły prześladować moich wolontariuszy. Byli przesłuchiwani. Przychodzili do mnie i mówili, że są załamani, iż coś takiego spotkało ich w wolnej Polsce.

Ziobro odpowiada: – To absurd. Jestem bardzo rozczarowany posłem Gowinem. Nieustannie mnie atakuje i wymyśla różne sprawy. Przesłuchania tych ludzi były decyzją prokuratora, nie moją. A byli przesłuchiwani wszyscy, którzy byli w podobnej sytuacji jak ci młodzi ludzie z PO opisani w artykule „Newsweeka”, którzy byli podejrzani o udział w nielegalnym finansowaniu kampanii. Gowin odpowiada, że doniesienia dotyczyły kampanii warszawskiej, a nie krakowskiej. – A najistotniejsze jest to, że przesłuchania zaczęły się, gdy zostałem numerem jeden na wyborczej liście PO w Krakowie.

Naukowiec z Krakowa, związany niegdyś z PiS, dziś bardzo rozczarowany: – Teraz Platforma gnębi Ziobrę, prokuratorzy go przesłuchują i tropią. Ale przecież to on stworzył ten system, który teraz próbuje go zjeść. To on, kiedy był ministrem, zachęcał prokuratorów do takich działań.

[srodtytul]Wyjść z roli szeryfa[/srodtytul]

Dlaczego Jarosław Kaczyński, czując zagrożenie z jego strony, nie chce się z nim rozprawić? Polityk PiS: Prezes wie, że gra o prezydenturę będzie jego ostatnią wielką grą polityczną. Lech ma niewielkie szanse, ale na te 15 – 20 proc. może liczyć. Radio Maryja może mu dołożyć sporo głosów. Tyle że Rydzyk nie cierpi obecnie prezydenta. A Zbyszek – choć nie jest w bezpośrednich relacjach z Rydzykiem, to ma u niego dobre układy. I pewnie takie wsparcie ze strony radia mógłby załatwić. Za co? W zamian za dodanie władzy w partii po wyborach.

Stanisław Kogut, senator z Gorlic: – Ziobro idzie do celu jak buldożer. Kto nie idzie z nim, tego rozjeżdża. Ale musi pamiętać, że nie byłoby go w polityce, gdyby nie Jarosław i Lech Kaczyńscy. I trzeba umieć powiedzieć: dziękuję. A tych słów ciągle brakuje – mówi

Kogut podkreśla, że wynik w eurowyborach to nie tylko zasługa Ziobry: – To bardzo konserwatywny region. Tu zawsze na sztandarach mamy wypisane Bóg – Honor – Ojczyzna. Jakby nie było jego, kto inny też by wygrał. Tu PiS zawsze wygrywa i on musi o tym pamiętać.

Wypomina mu zakończony klęską manewr z obaleniem marszałka sejmiku wojewódzkiego. – Teraz Platforma rządzi w sejmiku i rozdaje pieniądze unijne. Ale ja go i tak lubię, bo myśli o różnych sprawach podobnie jak ja.

Bo trzeba pamiętać, że jako minister dokonał wstrząsu w wymiarze sprawiedliwości. Stanął naprzeciwko potężnych korporacji prawniczych, rozpoczął nowy etap walki z chuligaństwem stadionowym, z drobną i dużą przestępczością. To imponuje i wyborcom, i wielu politykom.

Sam Ziobro dziś zapewnia, że jego celem jest kontynuacja tego, co robił w Ministerstwie Sprawiedliwości. – Zaczynałem od działalności społecznej, bezpłatnej pomocy dla ofiar przestępstw. Już wtedy dążyłem do zaostrzenia prawa karnego, do otwarcia dostępu do zawodów prawniczych. Angażowałem się w te sprawy jako poseł. Kontynuowałem tę walkę jako minister. Walczyłem z przestępczością i miałem konkretne wyniki. I chcę działać w tym kierunku – zapewnia.

Krzysztof Szczerski przekonuje, że w Polsce nie ma dziś innego polityka o takim potencjale: – Wszyscy wiedzą, że jemu o coś chodzi. Problem w tym, że nie jest jeszcze politykiem kompletnym. Budował wizerunek szeryfa, na inne tematy niż sprawiedliwość w ogóle się nie wypowiada. Celowo. Teraz musi ten wizerunek trochę zmienić. I stąd ten wyjazd do Brukseli. Czy mu się to uda? Drugie ważne pytanie to, czy ludzie znów zechcą realnej, prawdziwej polityki.

Arkadiusz Mularczyk: – Zbyszek znalazł się w europarlamencie między innymi po to, by rozszerzyć zakres swej działalności.

Krzysztof Szczerski: – Wierzę, że można spróbować dokonać przepływu elektoratu „na prawo od plastiku”. PiS będzie musiał przedstawić bardziej modernistyczną propozycję. Wydaje mi się, że Ziobro jest w stanie dokonać takiego manewru.

Ale wielu z tych, którzy doceniają jego sprawność, wątpi, czy jest w stanie wyrwać się poza swój wizerunek szeryfa. Czy tkwi w nim potencjał na pełnoformatowego polityka. Na razie wycofuje się do Brukseli i Strasburga. Ale na pewno nie po to, by tam odpocząć.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019