Sytuacji, którą badał Sąd Najwyższy, hiszpańskie prawo w ogóle nie przewidziało. Musiał rozstrzygnąć spór o dziecko między dwiema lesbijkami (Isabel i Aną), które były ze sobą przez dziesięć lat, ale nie sformalizowały związku. W Hiszpanii pary osób tej samej płci są traktowane na równi z małżeństwami, jednak pod warunkiem, że wezmą ślub.

W 2003 roku Ana urodziła dziecko, korzystając z nasienia anonimowego dawcy. Jej synek mieszkał trzy lata z obiema paniami i podobno uważał za matkę Isabel, bo to ona odgrywała tę rolę w ich domu. W 2006 roku kobiety się rozstały, i to bynajmniej nie w zgodzie. Musiało być ostro, bo sprawa trafiła do sądu, który zakazał im nie tylko zbliżania się do siebie przez pół roku na odległość mniejszą niż 150 metrów, ale nawet kontaktowania się przez telefon. Dziecko zostało z biologiczną matką.

Isabel wystąpiła o prawo do regularnego widywania chłopca i od razu je uzyskała, ale matka odwołała się od tej decyzji. Była skłonna zgodzić się najwyżej na spotkanie raz w miesiącu przez cztery godziny. Sąd wyższej instancji odrzucił jednak apelację. W obu przypadkach sędziowie powoływali się na artykuł 158 kodeksu cywilnego, który podporządkowuje prawo do kontaktów z dzieckiem jego dobru.

Sąd Najwyższy, który ostatecznie rozsądził sprawę na korzyść Isabel, oparł się na innym artykule stanowiącym, że nie można bez ważnych powodów uniemożliwiać kontaktów z dzieckiem „dziadkom oraz innym krewnym i bliskim". Zdaniem sędziów dziecko ma prawo do „utrzymywania kontaktów ze wszystkimi osobami, z którymi jest związane uczuciowo".