Rząd w Kopenhadze opublikował listę 55 osiągnięć zakończonej w sobotę półrocznej prezydencji w UE. Wśród nich jest m.in. przeforsowanie dyrektywy dotyczącej efektywności energetycznej, która ma doprowadzić do zredukowania o 20 proc. zużycia energii w UE do 2020 roku. Na samym finiszu Danii udało się dopiąć ciągnącą się od 30 lat sprawę europejskiego patentu. Słynący ze zdolności do wypracowywania kompromisów Duńczycy rozwiązali spór o siedzibę sądu patentowego, o który kłóciły się Francja, Wielka Brytania i Niemcy. Sąd znajdzie się w Paryżu, ale ważne jego przedstawicielstwa zostaną też umieszczone w Monachium i Londynie.
Kopenhaga chwali się również, że jej już siódma prezydencja w UE, jako pierwsza w historii, uzyskała certyfikat zrównoważonego rozwoju. Symbolem efektywnej, a zarazem ekologicznej i oszczędnej biurokracji stała się woda kranowa, którą serwowano urzędnikom zamiast napojów chłodzących.
Duńska prezydencja zbiera jednak więcej krytyki niż pochwał. Duńczycy mieli pokazać, że ich pragmatyzm, sprawna administracja i zdolność do wypracowywania kompromisów umożliwią dobre funkcjonowanie Unii Europejskiej podczas kryzysu, a realizacja duńskich priorytetów przyczyni się do wzrostu gospodarczego i powstania nowych miejsc pracy. Ale przede wszystkim kraj, który rok temu włożył kij w szprychy strefy Schengen, przywracając kontrole na swoich granicach, chciał zerwać z wizerunkiem jednego z bardziej eurosceptycznych członków UE. Nie udało się.
Kiedy pół roku temu Dania przejmowała od Polski przewodnictwo w UE, premier nowego socjaldemokratycznego rządu Helle Thorning-Schmidt zapowiadała bardziej proeuropejską politykę i przekonywała, że do wyciągnięcia Unii z kryzysu konieczne jest przywrócenie wiary w projekt europejski. Dania, która nie posługuje się walutą euro i posiada największą obok Wielkiej Brytanii ilość gwarancji nieuczestniczenia w unijnych politykach (opt out), postanowiła dać przykład i jako jeden z pierwszych krajów ratyfikowała pakt fiskalny. Na tym się jednak rola unijnego lidera skończyła. Rząd pod presją eurosceptycznej opinii publicznej i opozycji zaczął się wyraźnie dystansować do pomysłów zacieśniania współpracy finansowej. Premier Thorning-Schmidt stanowczo odrzuca m.in. pomysł unii bankowej.
– Dania jest doświadczonym graczem w UE i mogła spróbować wypracować kompromis między oszczędnymi krajami północy domagającymi się reform a zadłużonym południem. Duńska prezydencja nic jednak nie wniosła w wyprowadzenie Europy na prostą. Widać jak na dłoni, że niewielkie kraje, zwłaszcza nieposługujące się euro, nie mają wystarczającej siły przebicia i niewiele mogą zdziałać w czasie kryzysu – mówi „Rz" Sebastian Dullien, szef berlińskiego oddziału European Council on Foreign Relations.