Tak mówią wysoko postawieni przedstawiciele amerykańskiej administracji, ale nie bardzo wiadomo, co konkretnie Obama może uczynić. W poniedziałek wieczorem prezydent spotkał się z wiceprezydentem Joe Bidenem i kilkoma członkami gabinetu, by przedyskutować, w jaki sposób odpowiedzieć na niedawną masakrę w szkole w Newtown.
– Powinniśmy rozważyć wszystkie możliwości – mówił demokratyczny senator Joe Manchin, sam zresztą będący zapalonym myśliwym i członkiem wpływowego Narodowego Stowarzyszenia Strzeleckiego. To sygnał, że Kongres jest gotów do debaty na temat ewentualnych ograniczeń posiadania broni. Ale republikański senator Chuck Grassley zasugerował, by rozmawiać nie tylko o tym, ale i o problemach zdrowia psychicznego, skoro napastnik, który zamordował nauczycielki i uczniów, był szaleńcem.
Amerykańskie media pełne są rozważań, co zrobi prezydent. Demokratyczna senator Dianne Feinstein już zapowiedziała, że pracuje nad poprawioną wersją ustawy, która ograniczała sprzedaż broni, ale wygasła w 2004 r. Tamte przepisy ograniczały możliwości zakupu karabinów m.in. z wymiennymi magazynkami na ponad dziesięć naboi. Niewykluczone, że Obama poprze ten właśnie, ewentualnie trochę zmodyfikowany projekt.
Wielu polityków jest zdania, że zrobić można niewiele. – Mam nadzieję, że się mylę, ale po prostu staram się być realistą. Może ostatni incydent pozwoli na przepchnięcie przepisów zgodnych ze zdrowym rozsądkiem, ale podobnych wydarzeń (jak w szkole w Newtown – red.) było ostatnio wiele i niczego nie spowodowały – podkreślił republikański kongresmen Peter King. W USA 90 proc. ludności ma broń.
Lobby zwolenników broni "zszokowane" masakrą w Newtown