Kilka tygodni temu Radu i Ilena wsiedli wraz z czwórką swych dzieci do minibusu w swym mieście Iasi w Rumunii. Po dwu dniach wysiedli w Duisburgu. Bez środków do życia. Przy pomocy znajomych znaleźli jakieś lokum i kasują już 773 euro miesięcznie z kasy miejskiej. To zasiłek na dzieci. Dorosłym nie przysługuje, ale ci wcale nie narzekają. Gdyby Radu nadal pracował w Rumunii jako dźwigowy, miałby co najwyżej 110 euro. – Nie stać nas na taką hojność – głoszą władze niemieckich miast i ślą petycje do rządu w Berlinie, aby zastopował napływ biedoty z Bułgarii i Rumunii do Niemiec. Duisburg oblicza koszty utrzymania niechcianych imigrantów na 18 mln euro rocznie, a Mannheim na prawie dwa razy tyle.
W Niemczech mieszka oficjalnie na stałe 200 tys. Rumunów i 120 tys. Bułgarów. Nijak ma się to jednak do rocznych danych statystycznych, z których wynika, że o ile w 2007 roku przybyło 64 tys. imigrantów z dwu państw bałkańskich, to w 2011 roku już 147 tys. Przy tym dopiero z początkiem przyszłego roku Bułgarzy i Rumunii będą mieli prawo legalnego zatrudnienia.
Obecnie pracują na czarno za 3-4 euro za godzinę lub trudnią się zajęciami zgoła kryminalnymi. Tygodnik „Der Spiegel" zacytował niedawno urywek z pisma prokuratury w Duisburgu prowadzącej dochodzenie przeciwko trzem obywatelkom Rumunii: „Od co najmniej roku obserwujemy niezwykły wzrost przestępczości ulicznej w wykonaniu rumuńskich band, będących często klanami rodzinnymi".
W żadnym oficjalnym dokumencie nie ma wzmianki, że chodzi o Cyganów. Nie istnieją na ten temat żadne statystyki. W słynących z poprawności politycznej Niemczech unika się jak ognia słowa cyganie, chociaż wszyscy wiedzą dokładnie, że to właśnie oni szukają szczęścia i pieniędzy w Niemczech. A będzie ich jeszcze więcej.
Rumuni to obok Polaków najbardziej mobilny naród w Europie. Milion Rumunów znalazło już pracę we Włoszech, a 900 tys. w Hiszpanii. Mają tam łatwiej ze względu na podobieństwo języka. Są to imponujące liczby, biorąc pod uwagę, że ludność Rumunii to 19 mln osób. W 2008 roku, a więc zaledwie w rok po przystąpieniu Rumunii do UE, emigranci przekazali 9 mld euro na konta swych rodzin w kraju.