Ciało 67 -letniego Bieriezowskiego znaleziono w sobotę w wannie jego domu w Ascot pod Londynem. W niedzielę wkroczyli tam eksperci brytyjskiej policji ds. materiałów chemicznych, biologicznych i radioaktywnych. Niczego podejrzanego nie znaleziono, ale środki ostrożności uznano za konieczne, chociażby dlatego że Bieriezowski był zaprzyjaźniony z Aleksandrem Litwinienką, byłym agentem KGB, który miał dostać, jak sam utrzymywał, polecenie zamordowania byłej szarej eminencji Kremla. Sam padł ofiarą rosyjskich służb zatruty radioaktywnym polonem. Bieriezowski zaś wiele lat wcześniej popadł w niełaskę Władimira Putina. Stąd liczne spekulacje na temat przyczyny śmierci oligarchy.
Samobójstwo niewykluczone
– Najbardziej prawdopodobne wydaje się jednak samobójstwo. Tak przynajmniej wynika z relacji Ilii Żeguliewa, zaprzyjaźnionego z Bieriezowskim dziennikarza „Forbesa". Rozmawiał z Bieriezowskim w piątek wieczorem w restauracji Four Season przy Park Lane w Londynie. Był wyraźnie rozkojarzony i nie potrafił opanować drgawek ręki. Wyznał dziennikarzowi, że niczego nie pragnie bardziej jak powrotu do Rosji. – Moje życie nie ma już sensu. Nie doceniłem, do jakiego stopnia Rosja jest mi droga – miał powiedzieć Bieriezowski, który poczuł się zmuszony opuścić Rosję w 2001 roku, a dwa lata później otrzymał azyl w Wielkiej Brytanii.
Jak ujawnił w sobotę Dmitrij Pieskow, rzecznik Kremla, Bieriezowski wysłał kilka miesięcy temu list do prezydenta Putina z prośbą o przebaczenie i darowanie mu popełnionych „błędów". Nie wiadomo, jakie błędy miał na myśli, ale jak twierdzi Władimir Bukowski, dysydent mieszkający na stałe w Wielkiej Brytanii, Bieriezowski nie miał żadnych szans na powrót do kraju. – Nie wierzę w oświadczenie Kremla, że Bieriezowski napisał przed śmiercią list do Putina z prośbą o wybaczenie. Rosyjskie władze chciałyby zapewne, aby wszyscy ich wrogowie się kajali, nie wiedząc o tym, że szans na przebaczenie nie mają – powiedział Bukowski „Rz".
Marzenie Bieriezowskiego o powrocie do ojczyzny było niewątpliwie wynikiem serii niepowodzeń, jakie go ostatnio dotknęły. W zgodnej opinii jego znajomych największym ciosem była porażka w batalii sądowej z Romanem Abramowiczem. Bieriezowski domagał się od niego 5,6 mld euro odszkodowania, czując się oszukanym przez swego dawnego partnera biznesowego w związku z prywatyzacją Sibnieftu w latach 90. ubiegłego stulecia.
Kosztowna przegrana
– Po analizie całości dowodów doszłam do przekonania, że świadek Borys Bieriezowski jest osobą niegodną zaufania, dla którego prawda jest pojęciem dającym się naginać stosownie do spodziewanych doraźnych korzyści – powiedziała sędzia Elisabeth Gloster w październiku ubiegłego roku w uzasadnieniu wyroku niekorzystnego dla Bieriezowskiego. Po tej klęsce Rosjanin już się nie podniósł. Także finansowo. Przegrana z Abramowiczem kosztowała zdaniem pisma „The Lawyer" 100 mln dol. w postaci kosztów procesowych oraz gaż adwokatów. Przy tym nie było dla nikogo tajemnicą, że Bieriezowski zrobił miliardy na podejrzanych interesach. Zaczął od fikcyjnego eksportu samochodów Łada, dzięki czemu sprzedawał je na rosyjskim rynku, kasując należny fiskusowi podatek.