We wtorek w centrum Doniecka został porwany ksiądz Paweł Witek. Przyjechał do Kijowa, by odnowić wizę do Kazachstanu, gdzie służy na co dzień z ramienia Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej. Postanowił odwiedzić swoich współbraci w Doniecku i właśnie tam został porwany przez miejscowych separatystów. Prawdopodobnie chciał uczestniczyć w nabożeństwie ekumenicznym w centrum miasta, gdzie codziennie mieszkańcy modlą się o pokój na Ukrainie.
Po interwencji polskiego MSZ i lokalnego duchowieństwa katolickiego Polak został uwolniony. Nie wiadomo, kim byli porywacze i czego żądali. Nie wiadomo również, w jaki sposób udało się go uwolnić. – Nie udzielamy żadnych informacji, ponieważ w Doniecku trwają działania wojenne i ksiądz nadal może być w niebezpieczeństwie – powiedział „Rz" rzecznik MSZ Marcin Wojciechowski.
Donieccy separatyści odrzucają zaś wszystkie zarzuty i twierdzą, że porwanie było „kolejną prowokacją Kijowa". – Gdyby go rzeczywiście porwano w centrum miasta, widziałyby to setki dziennikarzy. Nikt nie słyszał o obecności tego człowieka w mieście i tym bardziej nasi ludzie nie mają z tym nic wspólnego – przekonuje „Rz" Klawdia Kulbacka, rzeczniczka separatystycznej Donieckiej Republiki Ludowej. – To jest kolejne ukraińskie kłamstwo w trwającej wojnie informacyjnej – dodaje.
Ale miejscowe duchowieństwo nie ma wątpliwości, kto był porywaczem. – Możliwe, że sprawcy chcieli zarobić na porwaniu obcokrajowca – mówi „Rz" biskup diecezji charkowsko-zaporoskiej Marian Buczek.
– Nie znamy jednak ich motywacji, ponieważ obecnie porywają oni wszystkich, którzy im się nie podobają – dodaje. Na pytanie, czy doniecki separatyzm dotknął lokalnych katolików, biskup odpowiedział: „W zasadzie nikt nam nie przeszkadza, jedynie strzelają z broni maszynowej".