Kilkadziesiąt polskich redakcji zza wschodniej granicy powołało Federację Mediów Polskich na Wschodzie. Na razie są w nich media z Ukrainy, Litwy, Białorusi i Łotwy. Wszystkie korzystają z pomocy finansowej z Polski. Wydawcy części z nich obserwują z niepokojem, że dla mniejszości polskiej głównym źródłem informacji stają się media rosyjskie.
Lekcja krymska
– Po wydarzeniach na Ukrainie propaganda rosyjska jest zagrożeniem dla Polaków mieszkających w krajach między Rosją a Polską. Są tacy, którzy próbują rozgrywać mniejszość polską po myśli Moskwy. W przejęciu Krymu prawie bez wystrzału pomogła przecież propaganda. Część Polaków jest na nią podatna. Media polskie muszą temu przeciwdziałać, Federacja będzie się i tym zajmowała – mówi „Rz" Zygmunt Klonowski, wydawca „Kuriera Wileńskiego", jedynej polskiej gazety codziennej na Wschodzie.
Na Litwie znajomość języka polskiego wśród Polaków i tak jest lepsza niż w innych krajach regionu, bo są tam dziesiątki polskich szkół. Ale i tak, jak mówi nam Michał Dworczyk, prezes pomagającej rodakom ze Wschodu Fundacji Wolność i Demokracja, poza stolicą, Wilnem, najpopularniejsza jest prasa rosyjskojęzyczna. Wykazały to badania przeprowadzone przez socjologów z Uniwersytetu Warszawskiego siedem lat temu na Wileńszczyźnie.
Do tego dochodzą rosyjskie kanały telewizyjne, znacznie atrakcyjniejsze od tego, co można tam obejrzeć po polsku. Są zresztą coraz popularniejsze i wśród Litwinów.
Być może to rosyjskie zagrożenie spowodowało, że władze litewskie zdecydowały się wesprzeć część miejscowych polskich mediów. W tym roku po raz pierwszy pieniądze trafiły i do „Kuriera Wileńskiego". Jest to niewielka suma, zaspokaja około 5 proc. potrzeb gazety. 55 proc. środków pochodzi z Polski (od półtora roku ich rozdzielaniem zajmuje się nie Senat, jak wcześniej, lecz MSZ), a resztę „Kurier" zarabia sam na siebie.