Jeśli blok Poroszenki tym razem nie pchnie reform, kraj wróci do strefy wpływów Rosji. Amerykański ambasador na Ukrainie Geoffrey Pyatt nie ma co do tego żadnych wątpliwości.
Ze wstępnych badań exit poll wynika, że blok prezydenta Petra Poroszenki zdobył 23 procent głosów. Drugie miejsce zajął w wyborach Front Ludowy premiera Arsenija Jaceniuka (21,3 proc.), a trzecie Samopomicz (Samopomoc) mera Lwowa Andrija Sadowego (13,2 proc.)
– Pod każdym względem będą to demokratyczne wybory – mówił w piątek w czasie telekonferencji z udziałem dziennikarzy kilku europejskich gazet, w tym „Rzeczpospolitej", o niedzielnym głosowaniu do Rady Najwyższej.
W wyborach nie wzięło jednak udziału około 3 milionów mieszkańców Donbasu, regionu okupowanego przez rosyjskich separatystów. Tam wybory odbędą się dopiero 2 listopada, ale tylko po to, aby umocnić samozwańcze władze pozostające pod wpływem Kremla.
– Ich wyników Stany Zjednoczone i wspólnota międzynarodowa nie uznają – zapowiedział Pyatt.