Stanęliśmy oto przed wyborem: płacić ponad 2 mln zł dziennie czy doprowadzić do społeczno-ekonomicznego unicestwienia całego regionu, z tysiącami miejsc pracy. O zachwianiu bezpieczeństwa energetycznego kraju już nawet nie wspomnę.
Z wisielczym humorem można powiedzieć, że dziś bardziej opłaca się płacenie kar niż zamykanie kopalni. Tyle że licznik każdego dnia bije coraz mocniej, a zdeterminowany Trybunał w Luksemburgu, nie widząc efektów, zawsze może grzywnę jeszcze podkręcić. Nie unikniemy płacenia, gdyż Unia Europejska potrąci nam te pieniądze z funduszy strukturalnych, również z kwot zakończonej, ale nierozliczonej jeszcze perspektywy budżetowej. I lepiej, żebyśmy nie testowali wyporności finansowej naszego państwa. Miesięcznie Turów będzie nas bowiem kosztował ok. 70 mln zł. Tylko od determinacji rządu zależy, przez ile dni ta kwota będzie mnożona. I trudno będzie mu znaleźć wewnętrznych czy zewnętrznych wrogów (bo to była skarga czeska), na których zrzuci odpowiedzialność.
Czytaj więcej
Twarde sankcje TSUE trzeba wykonać – nie mają wątpliwości prawnicy zajmujący się prawem unijnym.
Problem Turowa hodowano przez wiele lat, ignorując argumenty Czechów i dość frywolnie podchodząc do negocjacji z nimi. Kiedy Czesi powiedzieli w końcu „dość", kierując sprawę do Trybunału, nasza dyplomacja przyznała, że czuje się „zaskoczona". Kiedy nasi sąsiedzi wysłali do Luksemburga swoich najlepszych prawników, którzy przekonali sędzię Rosario Silvę de Lapuertę o swojej krzywdzie, nam nie udało się nawet przygotować kontrargumentów (które mieliśmy, jak choćby interes czeskich kopalń w zamknięciu Turowa czy skutki społeczne na terenach polskich), aby skutecznie zablokować lub zminimalizować ich roszczenia. A to, co się stało później, to był już czeski film, tyle że w polskiej reżyserii.
Mimo iż TSUE przyłożył nam pistolet do głowy, podejmując decyzję o zamrożeniu Turowa i grożąc karami, przez wiele miesięcy nie udało się tej broni rozładować. Była tylko jakaś dziwna improwizacja, w której przedstawiciele polskiego rządu zaklinali rzeczywistość, jakoby porozumienie z Czechami udało się dopiąć. Pod koniec maja, zaledwie kilka godzin po tym, jak Mateusz Morawiecki ogłosił negocjacyjny sukces, premier Czech Andrej Babiš stwierdził, że żadnego porozumienia nie ma i skarga nie zostanie wycofana z TSUE. Napisał też na Twitterze: „Cieszę się, że po wielu latach negocjacji Polska uznała, że wydobycie w kopalni Turów szkodzi środowisku". Cóż za świetny argument dla czeskich prawników na kolejną rozprawę!