Latający Potwór Spaghetti jest dowcipnym bogiem, który stworzył świat, zaczynając od gór, drzew i karła. Wyjątkowo lubi piwo i piratów, z których wyewoluowała ludzkość, a losami kieruje przez swoją makaronową mackę – tak w skrócie wyglądają wierzenia członków Polskiego Kościoła Latającego Potwora Spaghetti.
I chcieliby wyznawać je całkowicie legalnie. Jak dowiedziała się „Rzeczpospolita", w styczniu złożyli w tej sprawie skargę w Europejskim Trybunale Praw Człowieka.
Sądowy serial
Poprzedziła to długa batalia w polskich sądach. Założyciele kościoła po raz pierwszy wniosek o rejestrację złożyli w 2012 r. w ówczesnym Ministerstwie Administracji i Cyfryzacji (później kompetencje w sprawie wyznań przejęło Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji). Dostali decyzję odmowną i choć dwukrotnie wygrali z ministerstwem przed Wojewódzkim Sądem Administracyjnym w Warszawie, ministerstwo znów sprzeciwiało się rejestracji.
W 2016 r. warszawski sąd tym razem oddalił skargę wyznawców Potwora na odmowną decyzję ministerstwa, a w 2018 r. przegrali przed Naczelnym Sądem Administracyjnym. Tym samym wyczerpała się droga sądowa w Polsce.
W trakcie tego prawnego serialu ministerstwo, powołując się na opinię religioznawców, utrzymywało, że Kościół Latającego Potwora Spaghetti nie powstał w celu wyznawania wiary religijnej, a jedynie ją parodiuje, a poza tym nie posiada własnego ustroju i obrzędów. Członkowie kościoła taką opinię uważają za krzywdzącą. Wszak świętują każdy piątek, gdy spożywają piwo i jedzą święte danie, czyli makaron, a w ich kalendarzu jest kilka innych dni świątecznych. Przypadają m.in. pod koniec grudnia, gdy Polski Kościół Latającego Potwora Spaghetti oficjalnie zaleca wyznawcom rytualne oglądanie filmu „Kevin sam w domu". Zdaniem pastafarian po śmierci czeka na nich raj ze striptizerkami i wulkanem piwnym lub piekło, gdzie piwo jest nieświeże, a striptizerki zarażają chorobami wenerycznymi.