– Taka była decyzja niepełnoletniej dziewczyny i jej matki – powiedziała minister zdrowia w poniedziałkowym programie „Teraz my” w telewizji TVN. Poinformowała, że Agata (tak nastolatkę z Lublina nazwała „Gazeta Wyborcza”) i jej matka zwróciły się o pomoc do rzecznika praw pacjenta i jednoznacznie stwierdziły, że dziewczyna chce usunąć ciążę. O gimnazjalistce zrobiło się głośno po publikacji „GW”.
7 czerwca napisała, że lekarze odmówili zgwałconej 14-latce aborcji. Gwałtu nie potwierdziła prokuratura. Wiadomo jedynie, że dziewczyna zaszła w ciążę z o rok starszym kolegą.
Według polskiego prawa obcowanie płciowe z osobą poniżej 15 lat jest czynem zabronionym i przerwanie ciąży jest wtedy zgodne z prawem (ale tylko do 12. tygodnia, w którym teraz jest Agata). Warunkiem przeprowadzenia legalnej aborcji są też zgody rodziców i ciężarnej. Lekarze w kilku szpitalach odmawiali zabiegu. Tłumaczyli, że dziewczyna kilka razy zmieniała zdanie. Powoływali się też na tzw. klauzulę sumienia.
Ewa Kopacz podkreślała w TVN, że dyrektorzy szpitali, w których odmówiono zabiegu, nie dopełnili obowiązku skierowania Agaty do innej placówki, gdzie mogłaby usunąć ciążę.
Jacek Solarz, p.o. dyrektora Szpitala im. Jana Bożego w Lublinie, gdzie Agacie odmówiono zabiegu, słowa minister zdrowia przyjął z ubolewaniem. – To smutny finał tej historii, którego ocenę pozostawiam społeczeństwu. Mnie i lekarzom z mojego szpitala sumienie nie pozwalało na dokonanie aborcji – mówi „Rz” Solarz.