– Dlaczego tu nie widać żadnej żałoby, żadnych flag opuszczonych do połowy? – dziwi się Kristine Kielsrud, reporterka gazety „Drammens Tidende”, która od wtorku przebywa w Płocku.
Odkąd w norweskim Drammen doszło do pożaru, w którym zginęło siedmiu Polaków z ziemi płockiej, mazowieckie miasto przeżywa oblężenie mediów z kraju fiordów. – Katastrofa była głównym tematem na pierwszych stronach wszystkich naszych gazet. To dziwne, że u was mniej się o tym mówi – mówi fotograf Sven Erik Roed.
Skąd to wrażenie polskiej obojętności na tragedię rodaków? – Cóż, mamy już serdecznie dość zajmowania się sprawami Polaków na obczyźnie. Ten temat medialnie się wypalił – tłumaczy „Rz” medioznawca prof. Wiesław Godzic.
Płockie władze zbierają informacje na temat ofiar. Prawdopodobnie cztery były z samego miasta, a trzy z okolic.
16 osób, których bliscy mieszkali w feralnym domu w Drammen, było wczoraj u prezydenta Płocka Mirosława Milewskiego. Po rozmowie niektórzy płakali, oganiając się od tabunu norweskich dziennikarzy.