Cinema City chce budować w Polsce park rozrywki

Grupa biznesmenów chce zbudować w Polsce park rozrywki przypominający Disneyland. Nie oni pierwsi

Publikacja: 20.12.2010 20:43

Cinema City chce budować w Polsce park rozrywki

Foto: ROL

Kolejki górskie, karuzele, baseny ze zjeżdżalniami – to tylko część atrakcji gigantycznego parku tematycznego, który być może powstanie w Polsce. Na taki pomysł wpadł Moshe Greidinger, prezes spółki Cinema City. Wstępny koszt przedsięwzięcia – 2 mld zł.

[srodtytul]Gdzieś między Warszawą a Łodzią [/srodtytul]

Park miałby przypominać Disneyland, tyle że oferowałby nie tylko rozrywkę, ale i edukację. Szczegółów na razie nie znamy. – Inwestorzy biorą pod uwagę lokalizację w centrum Polski, gdzieś pomiędzy Warszawą a Łodzią – wyjaśnia Artur Pasik, doradca inwestycyjny zaangażowany w projekt. – Prowadzimy rozmowy z sześcioma, siedmioma gminami. Chcemy poznać warunki, na jakich moglibyśmy kupić blisko 700 hektarów gruntu. Ważna dla nas jest nie tylko cena, ale także ich położenie, możliwości skomunikowania z głównymi drogami, gotowość samorządów do współpracy przy budowie.

Pasik przyznaje, że od kiedy o polskim Disneylandzie napisał "Newsweek", każdego tygodnia odbiera po kilka telefonów od przedstawicieli samorządów zainteresowanych projektem.

– Ale sprawa budowy parku właśnie w Polsce nie jest jeszcze przesądzona. Inwestorzy sondują także rynek na Słowacji, Węgrzech czy w Rumunii – zaznacza Pasik.

Czy zatem ambitne plany nie okażą się – przynajmniej dla Polaków – kolejnym projektem widmem? Historia podobnych przedsięwzięć nie jest zbyt długa, ale barwna.

[srodtytul]Jacko kocha Polskę [/srodtytul]

27 maja 1997 r. na Okęciu ląduje samolot specjalny. Na schodkach pojawia się Michael Jackson. Oficjele witają, nastolatki piszczą, dziewczynki w ludowych strojach zaczynają tańczyć mazura. Król kryje twarz za ciemnymi okularami i bukietem róż, uśmiecha się blado, trochę podryguje. Wreszcie kordon ochroniarzy pęka pod naporem tłumu i gość musi salwować się ucieczką. – To było jak lądowanie kosmitów. Jackson nie przyjechał przecież na koncert, ale po to, by u nas zainwestować – wspomina Roman Rogowiecki, dziennikarz muzyczny.

Jacko chciał kupić pocysterski klasztor w Lubiążu na Dolnym Śląsku i zmienić go w ekskluzywną rezydencję. Ale przede wszystkim miał stworzyć rodzinny park rozrywki. – Pragnę zbudować w Warszawie coś, co będzie przywracało temu krajowi należną mu godność i miłość we współczesnym świecie – tłumaczył. I dodawał, że objechał świat sześć razy, ale żaden kraj nie wzruszył go tak jak Polska.

Podczas dwudniowej wizyty Jackson zdążył się spotkać z pierwszą damą Jolantą Kwaśniewską i podpisać list intencyjny z ówczesnym prezydentem Warszawy Marcinem Święcickim. – To cudowny człowiek. Jego marzenia są moimi marzeniami – rzucił do kamer drżącym głosem. Potem wyjechał, a wielki projekt gasł z każdym miesiącem, aż wreszcie umarł śmiercią naturalną. – Park miał powstać na terenie lotniska Bemowo, ale MSWiA nie zgodziło się, by przekazać nam ten teren – wyjaśnia Święcicki. – Sądzę, że zadecydowały względy polityczne. Warszawą rządziła koalicja Unii Wolności i SLD, a minister był z AWS.

Miasto szukało innej lokalizacji. Żadna jednak nie była tak dogodna. – Prezydent wziął Michaela Jacksona do helikoptera, przelecieli się nad Warszawą, zobaczyli plac i powiedzieli sobie "o, tu by było fajnie". Na tym sprawa się skończyła. Żadne oficjalne pismo nigdy do nas nie wpłynęło – wspomina Janusz Tomaszewski, ówczesny szef MSWiA. – Budowa parku to był fakt medialny. Po tej historii zostało mi podpisane przez Jacksona podziękowanie za miłe przyjęcie w Polsce. Dziś mogę je co najwyżej pokazać wnukom.

Jacko pokochał gorąco nie tylko Polskę. Park rozrywki chciał budować nawet w afrykańskim Suazi. – Był trochę zdziecinniały, często ulegał podszeptom doradców, którzy zapewne kierowali się różnymi interesami – mówi Rogowiecki.

[srodtytul]Ostał się tylko McDonald [/srodtytul]

– Jako dziennikarz miałem okazję kilka razy z nim rozmawiać. Nie określiłbym go jako hochsztaplera czy cwaniaka. Wręcz przeciwnie. Przemawiały za nim dokonania. Zaprojektował i zbudował wieżowiec Reform Plaza w Warszawie. Wzbudzał zaufanie – tak tureckiego biznesmena Vahapa Toya wspomina Jerzy Trudzik, obecnie doradca prezydenta Białej Podlaskiej ds. lotniska.

Lotniska, które jeszcze kilka lat temu miało się stać centrum polskiego Las Vegas. Ta historia brzmi jak bajka.

Bo czy można w innych kategoriach traktować opowieść o 60-tysięcznym mieście na wschodzie Polski, w którym w ciągu kilku lat wyrastają ogromne międzynarodowe lotnisko, luksusowe hotele, kasyna, aquapark, centrum konferencyjno-biznesowe, olimpijski kompleks sportowy z basenami, lodowiskami, stadionem na blisko 60 tysięcy widzów, tor Formuły 1, elektrownia, zespół poliklinik i filia prestiżowego amerykańskiego uniwersytetu w Berkeley?

A taką właśnie wizję miał Toy. Turecki biznesmen i architekt pojawił się w Polsce w połowie lat 90. U progu XXI w. zainteresował się dawnym lotniskiem wojskowym w Białej Podlaskiej.

Wspólnie z Polakami założył spółkę, która miała wybudować tam polskie Las Vegas. Toy zyskał poparcie Lecha Nikolskiego, byłego posła SLD z Białej Podlaskiej, który później został szefem gabinetu politycznego premiera. Nikolski rekomendował go na sesji rady miasta. Dziś pytany o to reaguje nerwowo.

– Zadaje pan idiotyczne pytania. Byłem posłem tamtego regionu, czytałem gazety. A te rozpisywały się o biznesmenie, który chce zainwestować gigantyczne pieniądze. Dla regionu to była szansa. Trudno, żebym nie zareagował – mówi.

Toy przyjeżdżał do Białej Podlaskiej, spotykał się z samorządowcami. – Ludzie zaczęli tym żyć. Ktoś podobno prowadził nawet zapisy chętnych do pracy przy budowie. Ponoć zgłosiło się 5 tysięcy osób – wspomina Jerzy Adamski, mieszkaniec Białej Podlaskiej, dziś sekretarz gminy.

W kwietniu 2001 r. uroczyście wmurowano kamień węgielny pod inwestycję. To jednak był początek końca. Wkrótce okazało się, że Toy na gigantyczną budowę nie ma pieniędzy, ma za to problemy ze zgodą na wycięcie olbrzymich połaci lasu. Jego firma popadła w tarapaty, wreszcie zbankrutowała, a biznesmenowi nie przedłużono prawa pobytu w Polsce. Lotnisko w Białej Podlaskiej z wolna porasta trawa. Nikolski:

– Szczerze powiem, że nie wiem, dlaczego się nie udało. Może po prostu inwestor przecenił swoje siły?

– Plany były ogromne, a jedyne, co się spełniło, to McDonald – śmieje się Adamski.

Trudzik w niezrealizowanym przedsięwzięciu widzi jednak dobre strony. – Jego efektem są nowe rozwiązania komunikacyjne. Pojawiły się projekty wschodniej i zachodniej obwodnicy miasta, które w przyszłości na pewno będą realizowane – zapowiada.

Ożyć ma też lotnisko. Wiosną miasto wydzierżawiło je firmie z Warszawy, która planuje tam lądowisko dla małych samolotów.

Ambitnych planów można wyliczyć więcej: obok świątyni, którą stawiają toruńscy redemptoryści, powstać ma kompleks z aquaparkiem zasilanym wodami geotermalnymi, a także przystanią jachtową.

Od kilku lat o własnym parku rozrywki marzy Wrocław. Coraz głośniej mówi się także o torze Formuły 1. W tym kontekście padają nazwy takich miast, jak Toruń, Łódź, Kraków. Czy doczekamy się polskiego Disneylandu? – Polacy generalnie stają się coraz bogatsi, coraz więcej pieniędzy wydają na rozrywkę – urlopy, wyjścia do restauracji, wizyty w takich miejscach, jak parki rozrywki w Niemczech, we Francji czy w Austrii – podkreśla Arkadiusz Protas, wiceprezes Business Centre Club. – Wydaje się zatem, że powstanie takiego parku u nas jest tylko kwestią czasu. Tego typu inwestycja mogłaby przyciągnąć nie tylko Polaków, ale też turystów choćby z Litwy, Ukrainy, Słowacji. Wyprawa do Polski jest przecież dla nich krótsza i mniej kosztowna niż wyjazd do Niemiec. Skorzystalibyśmy na tym wszyscy. A wtedy na listy przebojów wróci szlagier Golec uOrkiestry: "Tu na razie jest ściernisko, ale będzie San Francisco".

Kolejki górskie, karuzele, baseny ze zjeżdżalniami – to tylko część atrakcji gigantycznego parku tematycznego, który być może powstanie w Polsce. Na taki pomysł wpadł Moshe Greidinger, prezes spółki Cinema City. Wstępny koszt przedsięwzięcia – 2 mld zł.

[srodtytul]Gdzieś między Warszawą a Łodzią [/srodtytul]

Pozostało 96% artykułu
Społeczeństwo
Pogoda szykuje dużą niespodziankę. Najnowsza prognoza IMGW na 10 dni
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Społeczeństwo
Burmistrz Głuchołaz: Odbudowa po powodzi odbywa się sprawnie
Społeczeństwo
Ostatnie Pokolenie zapewnia Polaków: Nie jesteśmy przeciwko wam
Społeczeństwo
Znamy Młodzieżowe Słowo Roku 2024. Co oznacza "sigma"?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Społeczeństwo
53-letnia kobieta została raniona w głowę. W okolicy policjanci ćwiczyli strzelanie