Do zespołu Dyżurnet.pl, który kontroluje polski Internet pod kątem zakazanych treści, w zeszłym roku trafiło blisko 5,5 tys. doniesień. Wskazywano m.in. strony z dziecięcą pornografią, erotyką z udziałem dzieci, cyberprzemocą, ale też z materiałami zawierającymi symbole rasistowskie.
Tylko 2 proc. zgłoszeń dotyczyło materiałów umieszczonych na polskich serwerach. Najwięcej, bo aż 60 proc., zakazanych treści znajdowało się na serwerach zarejestrowanych w USA, 11 proc. w Holandii, po 8 w Japonii i Rosji, 3 proc. w Niemczech.
Dlaczego rozpowszechniający nielegalne treści umieszczają je na serwerach zagranicznych? – W USA jest mniejsza kontrola, większa dostępność do serwerów i niższe ceny – wylicza Martyna Różycka z Zespołu Reagowania na Nielegalne Treści w Internecie Dyżurnet.pl.
Jak mówią specjaliści, mimo umieszczania nielegalnych, głównie pedofilskich, materiałów na zagranicznych serwerach dzięki zgłoszeniom internautów można je dość szybko usunąć.
– 82 proc. zgłoszonych do nas treści udaje się usunąć z Internetu w ciągu tygodnia – mówi "Rz" dr Marek Dudek z Dyżurnet.pl. 42 proc. z nich znika już w ciągu pierwszych 48 godzin. – To dzięki międzynarodowej sieci INHOPE, która zrzesza podobne do naszej organizacje z kilkudziesięciu krajów – mówi Dudek.