Reklama

Klient o oryginalne oscypki nie pyta. Kupuje każde

Certyfikat na produkt regionalny rodzi więcej problemów niż korzyści. Można się spodziewać kontroli, nie zysku

Aktualizacja: 05.02.2012 20:38 Publikacja: 05.02.2012 20:34

Klient o oryginalne oscypki nie pyta. Kupuje każde

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Od pięciu lat słynny owczy ser ma certyfikat UE. W założeniu miał jego producentom przynieść wyższą sprzedaż i wyższy zysk. Tymczasem dla kupujących certyfikat gwarantujący wysoką jakość produktu wcale nie jest ważny. Nie wystrzegają się przed kupnem podróbek.

- Zamiast dużych pieniędzy mamy kontrole fiskusa, papierkową robotę, a podróbki sera zalewają rynek - twierdzi Jan Janczy, dyrektor Związku Hodowców Owiec i Kóz w Nowym Targu. Jego zdaniem zawodzą służby państwowe i samorządowe, które nie walczą skutecznie z oferowanym jako owczy krowim serem. - Najwyżej 20 proc. sprzedawanych serków jest oryginalnych - twierdzi Janczy. - Bacowie, którzy zarejestrowali wyroby i przestrzegają rygorystycznych przepisów, nie mają spodziewanych korzyści.

Spektakularne kary zdarzają się rzadko. W lipcu 2008 r. zakopiański sąd skazał góralkę na 70 dni aresztu za nielegalny handel na Krupówkach oscypkami wyrabianymi z krowiego mleka. To nie zniechęciło innych.

- Wiara, że to certyfikat jest najważniejszy, przypomina myślenie socjalistyczne. Sam lubię oscypki i wiem, od którego bacy je kupić. Ale nie pytam go o unijną rejestrację - mówi Piotr Bąk, były burmistrz Zakopanego.

Inne regionalne produkty pod ochroną Unii też konkurują z podróbkami. Jak kiełbasa lisiecka, której nazwa wywodzi się z podkrakowskich Liszek. W zeszłym roku Inspekcja Handlowa z Krakowa stwierdziła nieprawidłowości w siedmiu skontrolowanych sklepach. W dwóch sprzedawano lisiecką bez certyfikatu. W pięciu nie spełniała wymogów, bo wyprodukowano ją nie z wieprzowiny, ale z drobiu. Nawet sprzedawcy wierzyli, że każda masarnia z Liszek ma prawo nazwać kiełbasę lisiecką.

Reklama
Reklama

Klienci też nie sprawdzają unijnego znaczka "chronione oznaczenie geograficzne". - Mam żądać etykiety w sklepie? Co pomyśli sprzedawca? - mówi Anna Wardejn z Krakowa, która lisiecką kupuje. - Unijny certyfikat nie jest mi potrzebny.

W ubiegłym roku krakowska prokuratura prowadziła postępowanie przeciw dwóm osobom sprzedającym kiełbasę lisiecką bez certyfikatu. Zakończyło się warunkowym umorzeniem i grzywną 5 tys. zł dla sprzedawców.

Także chronione obwarzanki krakowskie "walczą" z podróbkami. W styczniu prokuratura oskarżyła oferującego zwykłe obwarzanki jako krakowskie Kazimierza G. Za naruszenie ustawy o rejestracji i ochronie nazw produktów spożywczych i tradycyjnych dostanie prawdopodobnie? 300 zł grzywny - zgodził się bowiem dobrowolnie poddać karze. A turystom i "fałszywe" obwarzanki smakują. - Nie sprawdzam, czy mają certyfikat. Ważne, że świeże - przyznaje Oksana, która pracuje pod Krakowem.

- Na markę trzeba długo pracować. Ale jeśli efektów nie widać szybko, nie wszystkim chce się zabiegać o formalną ochronę - mówi Krzysztof Maurer, producent soków z chronionych w Unii jabłek łąckich. - W tym sezonie zgłosiło się do certyfikacji tylko siedmiu sadowników.

Górale, choć rozczarowani podrabianiem oscypka, o ochronę kolejnych wyrobów zabiegają. Na rejestrację czeka jagnięcina podhalańska.

Ochronę UE mają już 34 produkty regionalne z Polski.

Od pięciu lat słynny owczy ser ma certyfikat UE. W założeniu miał jego producentom przynieść wyższą sprzedaż i wyższy zysk. Tymczasem dla kupujących certyfikat gwarantujący wysoką jakość produktu wcale nie jest ważny. Nie wystrzegają się przed kupnem podróbek.

- Zamiast dużych pieniędzy mamy kontrole fiskusa, papierkową robotę, a podróbki sera zalewają rynek - twierdzi Jan Janczy, dyrektor Związku Hodowców Owiec i Kóz w Nowym Targu. Jego zdaniem zawodzą służby państwowe i samorządowe, które nie walczą skutecznie z oferowanym jako owczy krowim serem. - Najwyżej 20 proc. sprzedawanych serków jest oryginalnych - twierdzi Janczy. - Bacowie, którzy zarejestrowali wyroby i przestrzegają rygorystycznych przepisów, nie mają spodziewanych korzyści.

Reklama
Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Społeczeństwo
„To może być zapowiedź radykalnej zmiany nastrojów”. Socjolog komentuje najnowszy sondaż
Społeczeństwo
Niechciani pasażerowie metra. W siedzeniach zalęgły się pluskwy?
Społeczeństwo
Krzysztof Ruchniewicz: Nie domagam się zwrotu dóbr kultury Niemcom
Społeczeństwo
Młodzi bez łatwiejszego dostępu do psychologa. Andrzej Duda bał się podpaść rodzicom
Reklama
Reklama