Urzędy centralne mają coraz mniej ofert pracy dla absolwentów Krajowej Szkoły Administracji Publicznej – rządowej uczelni, którą stworzono w 1991 r., by kształciła elitarne kadry urzędnicze. Problem jest alarmujący i stawia istnienie uczelni pod znakiem zapytania.
W ubiegłym roku aż 32 proc. ofert pracy nadesłanych z urzędów do KSAP zwrócono (w 2006 r. – niespełna 10 proc.). Powodów jest kilka. Administracja publiczna szuka dziś przede wszystkim specjalistów w wąskich dziedzinach, np. prawników – administrawistów czy inżynierów ze znajomością prawa administracyjnego. KSAP ich nie kształci. Oferty odrzucono także dlatego, że np. kandydaci nie mieli odpowiednich certyfikatów np. na audytorów lub stanowisko nie wiązało się z mieszkaniem służbowym.
"Oferta kształcenia KSAP jest niedostosowana do potrzeb współczesnej administracji" – oceniła Kancelaria Premiera w raporcie na temat szkoły.
Kontrolerzy z Kancelarii wytknęli uczelni błędy w rekrutacji – spośród kandydatów na słuchaczy wybierano zbyt wielu absolwentów politologii czy stosunków międzynarodowych (po ok. 24 proc.), zbyt mało zaś tych po prawie, administracji i ekonomii czy studiach specjalistycznych. Raport przytacza też opinie stowarzyszenia absolwentów KSAP, które wskazało na zły program kształcenia i przyjmowanie słabych, niedoświadczonych słuchaczy.
Z analizy wynika też, że spada ranga stanowisk obejmowanych przez absolwentów szkoły. Coraz częściej proponuje im się stanowisko specjalisty, rzadziej – lepiej płatne głównego czy starszego specjalisty.