Podczas niedzielnej aukcji Pride of Poland w Janowie Podlaskim komentator pokazu narodowego Marek Szewczyk uderzył Mateusza Leniewicza-Jaworskiego, byłego członka zarządu Stadniny Koni w Janowie. Incydent miał miejsce na oczach klientów VIP, tuż przed najważniejszą aukcją, w której sprzedano za rekordowe 1,2 mln euro klacz Perfinkę. Wezwano policję i ochronę.
– Usłyszałem tylko „ty gnoju", po czym zostałem uderzony cztery razy w tył głowy pięścią, kiedy szedłem do namiotu VIP ze swoimi klientami z Belgii. Rozmawiałem wtedy przez telefon, który wypadł mi z rąk, z twarzy spadły mi okulary. Koszmarna historia – opowiada „Rzeczpospolitej" Mateusz Leniewicz-Jaworski, który dziś pracuje jako agent hodowców arabów z całego świata. To właśnie klienci z Belgii, których na aukcję przyprowadził Leniewicz-Jaworski, licytowali za ponad 1 mln euro Perfinkę. Do zdarzenia doszło, kiedy minął się z Markiem Szewczykiem, który na tej licytacji był komentatorem 42. Narodowego Pokazu Koni Arabskich Czystej Krwi, zatrudnionym przez organizatora całej imprezy – Polski Klub Wyścigów Konnych. Zwieńczeniem pokazu jest właśnie niedzielna aukcja – Pride of Poland (z ang. Polska duma).
Policjanci z Janowa spisali notatkę ze zdarzenia, która potwierdza wersję Mateusza Leniewicza-Jaworskiego. – Zgłoszenie otrzymaliśmy przed godz. 15. Podjęliśmy interwencję i sporządziliśmy z niej dokumentację. Wylegitymowaliśmy też obydwu panów. W związku z tym, że mężczyzna nie doznał poważnych obrażeń ciała, został pouczony o możliwości wystąpienia na drogę sądową z powództwa cywilnego. Czy z takiej możliwości skorzysta, pozostaje w gestii pokrzywdzonego – tłumaczy podkom. Barbara Salczyńska-Pyrchla, oficer prasowy komendy policji w Białej Podlaskiej.
Marek Szewczyk w rozmowie z „Rzeczpospolitą" potwierdza, że uderzył byłego wiceprezesa stadniny. – To prosta sprawa, nie ma w niej drugiego dna. Kiedy się mijaliśmy, Jaworski, rozmawiając przez telefon, powiedział „o Szewczyk, ta menda". Więc dałem mu w twarz otwartą ręką. Czy żałuję? Nie – przyznaje Szewczyk. Skąd te emocje? – Jesteśmy po dwóch stronach barykady, a on stoi po złej stronie – stwierdza Szewczyk, który krytycznie patrzy na to, co po 2016 r. (po przejęciu rządów przez PiS) i wyrzuceniu wieloletnich dyrektorów: Marka Treli, który przyczynił się do sukcesu polskich arabów na całym świecie, oraz Jerzego Białoboka, szefa stadniny w Michałowie, dzieje się w państwowych stadninach.
Zarzucono im m.in. pobieranie od klaczy większej liczby zarodków, niż dopuszczają to polskie regulacje, a także brak odpowiedniego nadzoru weterynaryjnego, który skończył się śmiercią klaczy Pianissimy wycenianej na 3 mln euro. Śledztwo trwa do dziś, nikt nie usłyszał zarzutów.