Sesje rady się nie odbywają z obawy, że wszelkie decyzje zostaną zaskarżone i uznane za nieważne. O co chodzi?
W 2006 roku pięciu radnych nie złożyło w terminie wymaganych oświadczeń majątkowych. Rządzące wówczas PiS naciskało na samorządy, by jak najszybciej odbierały mandaty takim radnym. I tak się w Janowicach stało. Rozpisano wybory uzupełniające, do których stanęła cała piątka radnych, ale mandaty zdobyło tylko trzech. Dwóch zostało na lodzie.
Sprawa trafiła do Trybunału Konstytucyjnego, który orzekł, że odebranie mandatu za spóźnione oświadczenie to kara niewspółmierna do winy.
Dwóch radnych, którzy przestali być radnymi, zaskarżyło więc decyzję o wygaszeniu mandatów do Naczelnego Sądu Administracyjnego. A NSA przywrócił im mandaty.
Od tego czasu zaczęły się w radzie awantury. Dwóch radnych, którym przywrócono mandaty, żąda dopuszczenia do sesji rady z prawem do głosowania. Ale gmina licząca 4200 mieszkańców ma prawo do 15 radnych, a nie do 17.