Reklama

Tragedia Polaków w Serbii

Dwoje dzieci, jedna kobieta i trzech mężczyzn – to ofiary piątkowego wypadku pod Nowym Sadem. Rannych zostało 40 osób

Publikacja: 12.07.2008 05:21

Tragedia Polaków w Serbii

Foto: Reuters

Piętrowym autobusem z wakacji w Złotych Piaskach w Bułgarii wracało 66 osób. Większość to górnicy kopalni Ziemowit w Lędzinach na Śląsku i ich rodziny. Na piętrze pojazdu jechało 35 dzieci, które skończyły turnus na obozie młodzieżowym.

W piątek przed godz. 6.30 rano na trasie łączącej Belgrad z Nowym Sadem w Serbii rozpędzony autokar wypadł z drogi i wywrócił się na bok.

– Ostatniego esemesa od córki dostałem w czwartek po godz. 22. Pisała, że zaraz wyruszają – opowiada „Rz” Piotr Dowiat, ojciec 14-letniej Karoliny. Płacze. – Potem wyłączyła telefon, bo pilot prosił, aby nie używać komórek nocą. Nie wiem, co się z nią stało, czy żyje, w którym jest szpitalu.

Do chwili zamknięcia tego wydania „Rz” znane było nazwisko tylko jednej ofiary śmiertelnej. To 14-letnia Natalia Zwolińska, córka przewodniczącego związku zawodowego „Solidarność ,80”, który organizował obóz. – On sam jest ranny – mówi Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii Węglowej, do której należy Ziemowit.

Spośród dziewięciorga najciężej poszkodowanych sześcioro, w tym dwoje dzieci, przeszło w piątek operacje. Stan pięciorga z nich lekarze oceniali jako stabilny. U rannych dominują obrażenia rąk.

Reklama
Reklama

– Policjant, który był na miejscu wypadku, wstępnie i nieoficjalnie powiedział mi, że kierowca stracił panowanie nad kierownicą – mówi „Rz” Aleksander Chećko, kierownik wydziału konsularnego polskiej ambasady w Belgradzie.

Kierowca był wypoczęty, półtorej godziny wcześniej zmienił się z kolegą. Według nieoficjalnych informacji tuż przed wypadkiem w autokarze zapaliło się światło. Kierowca, wyłączając je, puścił kierownicę. Taką wersję podaje także Józef Rzepka, szef firmy Moana z Rudy Śląskiej, właściciel autokaru. Obaj kierowcy przeżyli.

– Szosa na tym odcinku jest nowa, dobrej jakości. W tym miejscu nigdy dotąd nie zanotowano wypadków ze skutkiem śmiertelnym, a od 2006 r. – żadnych poważniejszych kolizji – zapewnia „Rz” inspektor Żeljka Avrić z Zarządu Policji w Sremskiej Mitrovicy.

Organizatorem wyjazdu było bielskie biuro podróży In-Tour Beskidy. 15-letni autokar był sprawdzany przed wyjazdem przez policjantów, nie mieli zastrzeżeń. Według głównego inspektora transportu drogowego Tomasza Połcia autokary tej firmy były w latach 2005 – 2007 13-krotnie kontrolowane. W tym czasie nie stwierdzono żadnych nieprawidłowości. Istnieje jednak podejrzenie, że autobus nie miał aktualnych badań technicznych – z kserokopii dowodu rejestracyjnego wynika, że ich ważność upływała 9 lipca, ale mogły też zostać uzupełnione.

Część rodziców miała do autokaru zastrzeżenia. – Pod maskę nie zaglądałem, ale wyglądał jak maźnięty pędzlem – mówi Piotr Dowiat.

Rodziny ofiar zebrały się w piątek w biurze dyrekcji kopalni. Tylko niektórzy mieli sygnał od dzieci, że żyją. – Dostałam esemesa od córki: „Mieliśmy wypadek. Jestem cała i zdrowa” – opowiadała Barbara Górecka.Jacek Sieradzki, ojciec 10-letniej Eweliny, rano przyszedł zapytać, o której ma odebrać córkę, i dowiedział się o wypadku. – Nic nie wiem – powtarzał zrozpaczony. Dopiero po kilku godzinach ktoś wymienił nazwisko Eweliny wśród żyjących.

Reklama
Reklama

Kopalnia już rano wysłała do Serbii bus z lekarstwami i jedzeniem oraz trzema bliskimi ofiar. Kolejnych 54 członków rodzin, a także lekarze i psycholodzy, polecieli do Serbii wieczorem samolotem rządowym. W sobotę nad ranem do Polski miała nim wrócić część rannych. Wstępnie lekarze zgodzili się na powrót 28 najmniej poszkodowanych. – Na ich przyjęcie gotowe są specjalistyczne szpitale na Śląsku i w stolicy – zapewniała minister zdrowia Ewa Kopacz.

Śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania katastrofy wszczęła bielska Prokuratura Okręgowa.

Do równie tragicznego w skutkach wypadku jak katastrofa polskiego autobusu w Serbii doszło w piątek w miejscowości Kalisko (Łódzkie). Zginęło tam pięć osób, w tym dwoje dzieci. Z nieustalonych jeszcze przyczyn od jadącego drogą samochodu ciężarowego w piątek po południu oderwała się przyczepa, która zjechała następnie na drugi pas. Tak doszło do zderzenia z osobową ładą samarą, którą podróżowały ofiary wypadku. Jak informuje rzecznik bełchatowskiej policji Sławomir Szymański, wszyscy byli mieszkańcami Bełchatowa: 35-letni mężczyzna, o rok starsza jego żona oraz dwoje dzieci: 10- i 11-letnie. Piątą śmiertelną ofiarą wypadku jest pasażerka, której tożsamość policja próbuje jeszcze ustalić. W samochodzie znaleziono także psa, który przeżył wypadek. Policja bada, jaka była przyczyna oderwania się przyczepy od ciężarówki należącej do jednej z firm transportowych z Pabianic.

k.z., w.s., pap

Piętrowym autobusem z wakacji w Złotych Piaskach w Bułgarii wracało 66 osób. Większość to górnicy kopalni Ziemowit w Lędzinach na Śląsku i ich rodziny. Na piętrze pojazdu jechało 35 dzieci, które skończyły turnus na obozie młodzieżowym.

W piątek przed godz. 6.30 rano na trasie łączącej Belgrad z Nowym Sadem w Serbii rozpędzony autokar wypadł z drogi i wywrócił się na bok.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
Reklama
Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Materiał Promocyjny
Bank Pekao uczy cyberodporności
Społeczeństwo
Obrona kraju to nie tylko wyzwanie dla państwa. Jak mogą mu pomóc firmy?
Społeczeństwo
Po rozróbach na koncercie Maksa Korża: Azyl zamiast deportacji?
Społeczeństwo
Sondaż. Co zrobimy w obliczu wojny? Ilu Polaków wyjedzie, kto wstąpi do wojska?
Materiał Promocyjny
Stacje ładowania dla ciężarówek pilnie potrzebne
Społeczeństwo
Dwie dzielnice Warszawy z nocnym zakazem sprzedaży alkoholu. Rusza „pilotaż” ratusza
Materiał Promocyjny
Nowy Ursus to wyjątkowy projekt mieszkaniowy w historii Ronsona
Reklama
Reklama