Niemców prawo do porwania

Choć niemieckie prokuratury ścigają polskich rodziców, którzy wywożą swoje dzieci do ojczyzny, odmawiają interwencji, kiedy to polskie dzieci są uprowadzane nad Ren

Aktualizacja: 14.01.2009 12:50 Publikacja: 14.01.2009 04:34

Joanna R. zabrała z Niemiec do Polski córkę. Teraz ściga ją niemiecki sąd, mimo że wcześniej to jej

Joanna R. zabrała z Niemiec do Polski córkę. Teraz ściga ją niemiecki sąd, mimo że wcześniej to jej właśnie powierzył prawo decydowania o miejscu pobytu dziecka

Foto: Fotorzepa, Daniel Szysz Dan Daniel Szysz

Beata Mosebach z Krakowa jest ścigana przez niemiecki wymiar sprawiedliwości od lutego ubiegłego roku. Na podstawie art. 235 niemieckiego kodeksu karnego zarzuca się jej uprowadzenie dziecka za granicę, choć wciąż ma ona prawa rodzicielskie do swego syna. Jej historię „Rz” opisała w listopadzie i styczniu.

Sytuacja Joanny R. ze Szczecina jest niemal lustrzanym odbiciem położenia krakowianki. Jej mąż porwał w maju 2008 r. siedmioletnią Julkę i wywiózł pod Rostok. Ale tu niemieckie organy ścigania nie dopatrzyły się przestępstwa, mimo że sąd przyznał Polce prawo decydowania o miejscu pobytu dziecka.

– Artykuł 235 ustęp 2 nr 1 niemieckiego kodeksu karnego jest niezgodny z prawem europejskim – uważa niemiecki prawnik Stefan Hambura. – Mówi tylko o uprowadzaniu dzieci za granicę, ale nie na odwrót.

Sprawa rozwodowa Joanny i Thorstena R., rodziców 13-letniego obecnie Christiana i siedmioletniej Julii, trwa od sześciu lat w Bad Doberan pod Rostokiem. Jej zakończenie sąd uzależnia od uregulowania sytuacji dzieci. A tę wnikliwie badają niemiecki urząd ds. młodzieży Jugendamt i kurator sądowy.

Joanna odeszła od męża w 2003 r., ale zamieszkała w pobliżu, by nie utrudniać mu kontaktu z dziećmi. Jednak w 2006 r. niemiecki sąd na podstawie opinii Jugendamtu zdecydował, że choć żadne z rodziców nie jest pozbawione praw rodzicielskich, Christian ma mieszkać z ojcem. Uznał, że należy wypełnić wolę dziesięcioletniego dziecka.

Po roku analizowania sytuacji Julki zdecydował, że zostanie ona z matką. – Moja adwokat powiedziała mi: wyjeżdżaj stąd, kobieto, bo odebranie córki to kwestia czasu – wspomina Joanna R. W październiku 2007 r. wyjechała do Szczecina, co niemiecki sąd potraktował jako diametralną zmianę sytuacji i w maju 2008 r. nakazał wydanie córki. Podstawa: wywiad przeprowadzony przez Jugendamt z sześcioletnią wówczas Julką, z którego wynikało, że chciałaby mieszkać w Niemczech i chodzić do niemieckiej szkoły. Argumentem było też, że matka uniemożliwia ojcu kontakty z córką.Thorsten R. w maju 2008 r. porwał Julkę z ogrodu, samowolnie egzekwując w ten sposób wyrok niemieckiego sądu – nieprawomocny, bo wydania dziecka nie zaakceptował polski sąd. Niemiecka policja odmówiła przyjęcia zawiadomienia o porwaniu, a tamtejsza prokuratura uznała, że nie doszło do niego, bo mężczyzna ma prawa rodzicielskie.

Dopiero po kolejnej rozprawie w Niemczech na początku lipca 2008 r. Julka wróciła do Szczecina. – Ale tylko dlatego, że wyszło na jaw, iż mąż podejrzewany jest o pedofilię – wyjaśnia Joanna. – Teraz może kontaktować się z córką tylko pod nadzorem kuratora.

Ścigania Thorstena R. dwukrotnie odmówiła też szczecińska prokuratura, uznając, że ma on takie same prawa do dziecka jak matka. A sąd rodzinny w Polsce nie chciał pozbawić go praw rodzicielskich, bo relacjami między małżonkami i prawami do dzieci zajmuje się sąd niemiecki. Zgodnie z unijnym rozporządzeniem ma zaś on wyłączność na rozstrzyganie w tych kwestiach.

Mec. Hambura zauważa, że art. 235 niemieckiego kodeksu, który spowodował takie zamieszanie w życiu Joanny R., powinien być zbadany pod kątem zgodności z prawem do swobodnego przemieszczania się. – Dlaczego np. wywiezienie dziecka z Goerlitz do Zgorzelca przez jednego z pokłóconych rodziców może być potraktowane jako uprowadzenie, ale w drugą stronę już nie? – pyta.

[ramka]Dyskryminujące Jugendamty

Jugendamty to niemieckie urzędy ds. młodzieży. Są oskarżane przez polskich, francuskich, brytyjskich i belgijskich rodziców z małżeństw mieszanych o dyskryminujące działania. Jugendamty mają mocną pozycję i ich opinie wpływają na decyzje sądów. To za ich sprawą w Niemczech nie pozwala się, by dzieci z małżeństw mieszanych były wywożone z kraju, kiedy jedno z rodziców chce je zabrać do kraju ojczystego, zakazuje się im kontaktów z rodzicami w języku ojczystym. W Parlamencie Europejskim znajduje się ponad 200 skarg na działania Jugendamtów. Pozbawione kontroli rządu federalnego stały się ostatnio przedmiotem obserwacji Komisji Europejskiej, która powołała specjalne grupy robocze złożone z sędziów w krajach UE. Stało się to po zastrzeżeniach zgłoszonych przez komisarza ds. sprawiedliwości i spraw wewnętrznych Jacquesa Barrota, według którego Jugendamty nie przestrzegają unijnego rozporządzenia. Polscy europosłowie zabiegają o głosowanie nad zapisem krytykującym działania niemieckiego urzędu ds. dzieci przy okazji rozpatrywania raportu rocznego o prawach człowieka w Unii Europejskiej. Sprawa Jugendamtów trafiła także do ONZ – ma być poruszona na zgromadzeniu roboczym, gdzie co cztery lata analizuje się przypadki naruszania praw człowieka w krajach członkowskich ONZ. [/ramka]

Społeczeństwo
Sondaż: Rok rządów Donalda Tuska. Polakom żyje się lepiej, czy gorzej?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Społeczeństwo
Syryjczyk w Polsce bez ochrony i w zawieszeniu? Urząd ds. Cudzoziemców bez wytycznych
Społeczeństwo
Ostatnie Pokolenie szykuje „wielką blokadę”. Czy ich przybudówka straci miejski lokal?
Społeczeństwo
Pogoda szykuje dużą niespodziankę. Najnowsza prognoza IMGW na 10 dni
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Społeczeństwo
Burmistrz Głuchołaz: Odbudowa po powodzi odbywa się sprawnie