Po roku analizowania sytuacji Julki zdecydował, że zostanie ona z matką. – Moja adwokat powiedziała mi: wyjeżdżaj stąd, kobieto, bo odebranie córki to kwestia czasu – wspomina Joanna R. W październiku 2007 r. wyjechała do Szczecina, co niemiecki sąd potraktował jako diametralną zmianę sytuacji i w maju 2008 r. nakazał wydanie córki. Podstawa: wywiad przeprowadzony przez Jugendamt z sześcioletnią wówczas Julką, z którego wynikało, że chciałaby mieszkać w Niemczech i chodzić do niemieckiej szkoły. Argumentem było też, że matka uniemożliwia ojcu kontakty z córką.Thorsten R. w maju 2008 r. porwał Julkę z ogrodu, samowolnie egzekwując w ten sposób wyrok niemieckiego sądu – nieprawomocny, bo wydania dziecka nie zaakceptował polski sąd. Niemiecka policja odmówiła przyjęcia zawiadomienia o porwaniu, a tamtejsza prokuratura uznała, że nie doszło do niego, bo mężczyzna ma prawa rodzicielskie.
Dopiero po kolejnej rozprawie w Niemczech na początku lipca 2008 r. Julka wróciła do Szczecina. – Ale tylko dlatego, że wyszło na jaw, iż mąż podejrzewany jest o pedofilię – wyjaśnia Joanna. – Teraz może kontaktować się z córką tylko pod nadzorem kuratora.
Ścigania Thorstena R. dwukrotnie odmówiła też szczecińska prokuratura, uznając, że ma on takie same prawa do dziecka jak matka. A sąd rodzinny w Polsce nie chciał pozbawić go praw rodzicielskich, bo relacjami między małżonkami i prawami do dzieci zajmuje się sąd niemiecki. Zgodnie z unijnym rozporządzeniem ma zaś on wyłączność na rozstrzyganie w tych kwestiach.
Mec. Hambura zauważa, że art. 235 niemieckiego kodeksu, który spowodował takie zamieszanie w życiu Joanny R., powinien być zbadany pod kątem zgodności z prawem do swobodnego przemieszczania się. – Dlaczego np. wywiezienie dziecka z Goerlitz do Zgorzelca przez jednego z pokłóconych rodziców może być potraktowane jako uprowadzenie, ale w drugą stronę już nie? – pyta.
[ramka]Dyskryminujące Jugendamty
Jugendamty to niemieckie urzędy ds. młodzieży. Są oskarżane przez polskich, francuskich, brytyjskich i belgijskich rodziców z małżeństw mieszanych o dyskryminujące działania. Jugendamty mają mocną pozycję i ich opinie wpływają na decyzje sądów. To za ich sprawą w Niemczech nie pozwala się, by dzieci z małżeństw mieszanych były wywożone z kraju, kiedy jedno z rodziców chce je zabrać do kraju ojczystego, zakazuje się im kontaktów z rodzicami w języku ojczystym. W Parlamencie Europejskim znajduje się ponad 200 skarg na działania Jugendamtów. Pozbawione kontroli rządu federalnego stały się ostatnio przedmiotem obserwacji Komisji Europejskiej, która powołała specjalne grupy robocze złożone z sędziów w krajach UE. Stało się to po zastrzeżeniach zgłoszonych przez komisarza ds. sprawiedliwości i spraw wewnętrznych Jacquesa Barrota, według którego Jugendamty nie przestrzegają unijnego rozporządzenia. Polscy europosłowie zabiegają o głosowanie nad zapisem krytykującym działania niemieckiego urzędu ds. dzieci przy okazji rozpatrywania raportu rocznego o prawach człowieka w Unii Europejskiej. Sprawa Jugendamtów trafiła także do ONZ – ma być poruszona na zgromadzeniu roboczym, gdzie co cztery lata analizuje się przypadki naruszania praw człowieka w krajach członkowskich ONZ. [/ramka]