Czyżby przyszła kolej na Łapy

W Łapach na Podlasiu wagony naprawia już piąte pokolenie mieszkańców. W mieście obawiają się, czy nie ostatnie

Aktualizacja: 15.02.2009 21:37 Publikacja: 15.02.2009 21:32

Czyżby przyszła kolej na Łapy

Foto: Fotorzepa, Pio Piotr Guzik

Życie w 16-tysięcznych Łapach koncentruje się wokół kolei. Tory przecinają miasto na dwie części i ciągną się równolegle do głównej ulicy. Największy ruch panuje na dworcu PKP. Codziennie w kierunku oddalonego o 30 km Białegostoku wyrusza kilkanaście pociągów. Ich przyjazdy i odjazdy wyznaczają rytm życia miasteczka.

Największy pracodawca też jest związany z koleją. W Zakładach Naprawczych Taboru Kolejowego pracuje 720 osób, choć były czasy, kiedy zatrudniano tam ponad 2 tys. robotników.

Zakłady powstały w 1870 r. na magistrali kolejowej łączącej Warszawę z Petersburgiem. – Całe Łapy dobudowywano do nich – mówi burmistrz Roman Czepe.

Najpierw pojawiła się seria domów kolejarskich, a gdy mieszkańców przybywało, w latach 30. ubiegłego wieku wybudowano duże osiedle. Zakłady przez lata czuwały nad rozwojem kulturalnym miasta – powstało tam pierwsze kino w Łapach, sekcje sportowe.

[srodtytul]Akcje idą w dół [/srodtytul]

Ale lata prosperity ZNTK ma za sobą. Uzależnione od zleceń z PKP Cargo wpadły w długi. PKP Cargo, choć to największy w kraju przewoźnik towarowy, od miesięcy nie ogłasza przetargów na remonty taboru. Pod koniec stycznia okazało się, że zakłady nie mają czego naprawiać, więc załoga wzięła tygodniowe urlopy bezpłatne. W ciągu kilku dni wartość akcji notowanej na warszawskiej giełdzie spółki spadła blisko trzykrotnie, do 10 zł. Ryszard Ekiert, prezes ZNTK, nie potrafi powiedzieć, czy firma zdoła przetrwać najbliższe miesiące.

Większość pracowników związana jest ze spółką od kilkudziesięciu lat, wielu kontynuuje kilkupokoleniowe tradycje rodziny. Przykładem jest sam prezes, w ZNTK od 41 lat. – Tutaj pracowali mój dziadek i ojciec. Więc i ja wybrałem pracę w zakładach – wspomina Ekiert.

Innego zajęcia nie wyobrażał sobie też Wojciech Łupiński, zatrudniony w ZNTK prawie 20 lat. – Po szkole wszyscy chcieli tu pracować, to była solidna firma.

Grzegorz Krzysztosiak, w ZNTK od 27 lat., do Łap dojeżdża 67 km w jedną stronę. Żeby zdążyć na siódmą, wstaje o czwartej rano. – Pracuje się dobrze, tylko pieniądze małe i premii nie ma. Ale gdyby nie ta praca, zdechlibyśmy z głodu – mówi.

[srodtytul]Za stara, by szukać pracy [/srodtytul]

Średnia pensja w spółce to ok. 1,4 tys. zł na rękę. Według Andrzeja Brzozowskiego (maszynista suwnicy) z wypłaty nie można utrzymać rodziny, dlatego w urlopy wyjeżdża za granicę.

Ale mimo narzekań ślusarze, spawacze, maszyniści nie wyobrażają sobie pracy poza firmą. Marzanna Wysocka, maszynistka suwnicy, w ZNTK od 30 lat: – W Łapach nie ma ani jednego wolnego etatu. Za stara jestem, żeby gdzie indziej szukać pracy.

Andrzej Brzozowski przekonuje, że w ogłoszeniach o pracę zawsze jest to samo: – Szukają młodych do 35. roku życia. Starsi nie mają szans. Myślał o własnym interesie. – W mieście szewca nie ma, ale komu teraz szewc potrzebny, jak za 20 zł można buty kupić?

Obawy przed zmianą ma Krzysztosiak: – Jakbym się przeniósł do nowej roboty, musiałbym się uczyć wszystkiego od początku. A nowi w firmie idą pierwsi do zwolnienia.

Burmistrz Czepe obawia się nadciągającego dramatu. – Ci ludzie od kilkunastu czy nawet kilkudziesięciu lat żyją według tego samego schematu: idą do zakładu, gdzie wszystko mają zorganizowane, wykonują swoje obowiązki i wracają do domu. Gdy ten schemat się zawali, ich życie też runie – diagnozuje.

Pokazał to przykład Cukrowni Łapy. W ubiegłym roku zwolniono 188 osób. Z informacji Powiatowego Urzędu Pracy wynika, że tylko 14 podjęło pracę dzięki pośredniakowi, a zaledwie jedna osoba zdecydowała się na założenie własnej firmy.

– Ludzie nie nauczyli się prowadzić własnych firm, bo zawsze mieli cukrownię, mają zakłady naprawcze. A resztę potrzebną do życia – sklepy, usługi – w Białymstoku – wyjaśnia burmistrz.

[srodtytul]Co uratuje miasto? [/srodtytul]

Ryszard Jacek Wnukowski, rzecznik PKP Cargo, nie odpowiada wprost, czy spółka zamierza kontynuować współpracę z ZNTK w Łapach. – Będzie to uzależnione od naszych potrzeb i możliwości finansowych – mówi. W spółce tłumaczą, że spadek zamówień wynika z mniejszej liczby przewozów, a popsute wagony może naprawiać własnym sumptem. Ale zdaniem Adriana Furgalskiego z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR zajmującego się problemami transportu Cargo nie dysponuje sprzętem do kompleksowych napraw.

– Działania PKP doprowadzą do pudrowania wagonów. Sprowadzają się do tego, by rynek napraw przejęły jej spółki zależne, w których upycha się nadwyżki zatrudnienia z Cargo.

Przyznaje, że ostatnio zmniejszyło się zainteresowanie przewozami towarowymi. – Ale zamiast ograniczać zamówienia, można je było podzielić i nie doprowadzać na skraj bankructwa firmy, która stanowi dla PKP Cargo niezbędne zaplecze. Przecież w połowie roku w kraju ruszy budowa autostrad. To będzie oznaczało ogromne zainteresowanie transportem kruszywa. Tylko że wtedy PKP Cargo nie będzie miało czym wozić towaru.

[srodtytul]Robotnicy do wzięcia[/srodtytul]

Na obrzeżach Łap przygotowuje się tereny pod inwestycje. – Jesteśmy gotowi na duże ułatwienia dla firmy, która osiedliłaby się u nas. Im szybciej, tym lepiej, bo w razie katastrofy będziemy mogli zaoferować inwestorowi rzeszę nieźle wykwalifikowanych robotników. To da lepsze efekty niż wysyłanie bezrobotnych na kursy i szkolenia – mówi burmistrz Czepe.

Prezes Ekiert ma nadzieję, że uda się uratować ZNTK. – Nie dla pieniędzy, ale dla ludzi. To oni przez prawie 140 lat tworzyli historię firmy i miasta. Bez nich nie byłoby ani zakładów, ani Łap.

Życie w 16-tysięcznych Łapach koncentruje się wokół kolei. Tory przecinają miasto na dwie części i ciągną się równolegle do głównej ulicy. Największy ruch panuje na dworcu PKP. Codziennie w kierunku oddalonego o 30 km Białegostoku wyrusza kilkanaście pociągów. Ich przyjazdy i odjazdy wyznaczają rytm życia miasteczka.

Największy pracodawca też jest związany z koleją. W Zakładach Naprawczych Taboru Kolejowego pracuje 720 osób, choć były czasy, kiedy zatrudniano tam ponad 2 tys. robotników.

Pozostało 91% artykułu
Społeczeństwo
Ostatnie Pokolenie zapewnia Polaków: Nie jesteśmy przeciwko wam
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Społeczeństwo
Znamy Młodzieżowe Słowo Roku 2024. Co oznacza "sigma"?
Społeczeństwo
53-letnia kobieta została raniona w głowę. W okolicy policjanci ćwiczyli strzelanie
Społeczeństwo
Życzliwość polskich służb dla Walusia. Prezenty świąteczne i kiełbasa przemycana za kraty
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Społeczeństwo
Jest śledztwo prokuratury w sprawie śmierci profesora warszawskiej uczelni