Rodzice podopiecznych, którzy korzystają ze świetlicy Fundacji im. Brata Alberta w podkrakowskich Radwanowicach, są zrozpaczeni. Napisali list do posłów i senatorów z prośbą o interwencję. „Tyle lat nasze dzieci były rehabilitowane, osiągnęły bardzo dużo i co teraz? Mają znowu siedzieć w domu bo nikt ich nie chce?”– alarmują.
– Straciliśmy w tym roku dofinansowanie z PFRON. Na razie utrzymuje nas ze swoich pieniędzy fundacja, ale na długo tych pieniędzy nie wystarczy – uważa Joanna Bohosiewicz-Jankowska, kierowniczka świetlicy.
– Nie wyobrażam sobie, by świetlica przestała istnieć. To oznacza zamknięcie naszych dzieci w domu jak w klatce – mówi Stanisław Korba, ojciec Mikołaja, który przeszedł już dwie operacje mózgu.
Jak ważne to miejsce dla dzieci tłumaczą rodzice 17-letniej Marysi z porażeniem mózgowym. – Dwa dni temu był wielki płacz. Córka nie mogła się uspokoić, gdy dowiedziała się, że przez śnieg nie dojedzie do nas bus – opowiadają.
Marysia jest jedną z 20 niepełnosprawnych, którzy korzystają ze świetlicy w Radwanowicach. Wynajęty bus przemierza codziennie od poniedziałku do piątku 180 km, zwożąc podopiecznych z gmin: Zabierzów, Krzeszowice i Jerzmanowice.