Burmistrz miasta wyparł się twierdzeń firmy ochroniarskiej PPA, która oświadczyła, że działa na zlecenie władz Kapsztadu, gdy patrolowała plażę w dzielnicy Clifton, stanowiącej ekskluzywne nadmorskie przedmieścia.
Plaże, podobnie jak wiele innych obszarów publicznych, były miejscami segregacji za czasów apartheidu i od tego czasu są punktem zapalnym, jeśli chodzi o napięcia na tle rasowym w Republice Południowej Afryki.
Strażnicy z PPA w ostatnią niedzielę, dwa dni przed Bożym Narodzeniem, mieli nakazać plażowiczom opuszczenie terenu. - Miasto na żadnym etapie nie otrzymało wydało upoważnienia dla PPA ws. egzekwowania przepisów - oświadczył tymczasem Richard Bosman, dyrektor ds. bezpieczeństwa w Kapsztadzie. Zapowiedział, że w sprawie wszczęte zostanie postępowanie.
W piątek burmistrz Dan Plato powtórzył, że firma ochroniarska "nie miała prawa prosić nikogo o opuszczenie plaży Clifton", ale dodał, że "poproszono ludzi wszystkich ras o odejście i nie wytypowano żadnej grupy rasowej". Co innego twierdzi część lokalnych działaczy. Chumani Maxwele twierdzi, że strażnicy na cel wzięli sobie osoby czarnoskóre. - Ci prywatni strażnicy zostali wynajęci przez mieszkańców Clifton, nakazano im, by nie pozwolili na obecność czarnym, którzy którzy wyglądają, jakby pochodzili z miasteczek lub jak przestępcy na plaży - powiedział w rozmowie z portalem News 24.
Sprawa z lokalnej szybka stała się przedmiotem ogólnokrajowej dyskusji. Włączyła się w nią minister ds. środowiska. Nomvula Mokonyane oświadczyła, "domniemana interwencja i rasowe profilowanie plażowiczów przez prywatne firmy ochroniarskie" jest "niekonstytucyjne i nielegalne". - Republika Południowej Afryki należy do wszystkich, którzy w niej mieszkają, czarnych i białych, a żadne obszary nie są przeznaczone wyłącznie dla wszystkich obywateli dzielonych ze względu na ich rasę, płeć lub wyznanie - powiedziała w oświadczeniu Mokonyane.