Do walki o około 200 stanowisk dla sprzedawców zniczy, wieńców czy słodyczy przy krakowskich cmentarzach stanęło ponad 500 osób. Musiały zdać się na łut szczęścia, bo w tzw. pasie drogowym przepisy zabraniają organizowania przetargów.
“Sierotka”, czyli pracownica Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu, wylosowała dla nich konkretne miejsca. Losowanie – tak jak Lotto – można było zobaczyć na własne oczy.
Najwięcej osób chciało zarabiać pod Cmentarzem Rakowickim – przydzielono tu 100 stoisk na 280 chętnych.
– Pozwalamy tylko na rzeczy odpowiadające powadze miejsca: znicze, wieńce, kwiaty czy popularny w Krakowie miodek turecki (bryłki skarmelizowanego cukru, w który wtopione są orzechy, oferowane w foliowych lub papierowych tutkach – red.). Kiełbaski i inne takie dania nie wchodzą w grę – zapewnia Michał Pyclik z Zarządu Infrastruktury. Ale dodaje, że na prywatnych działkach w pobliżu cmentarzy takie oferty 1 czy 2 listopada się zdarzają.
Chociaż wnioski o udział w losowaniu złożyło ponad pół tysiąca osób, to i tak chętnych było prawie o połowę mniej niż rok temu. Powodem nie jest jednak kryzys, ale wprowadzony po raz pierwszy wymóg przedstawienia Zarządowi Infrastruktury Komunalnej i Transportu zaświadczenia o niezaleganiu z płatnościami wobec ZUS. Prawdopodobnie w związku z tym spora część zainteresowanych od razu się wykruszyła.