To kto pana zdaniem byłby najlepszym kandydatem w tym roku?
Bardziej zasłużył się Gene Sharp, naukowiec i myśliciel, który propaguje współczesną formę obywatelskiego nieposłuszeństwa. To on w znacznym stopniu zainspirował falę arabskich rewolucji. Organizatorzy protestów uczyli się na jego książkach. Nobel chciał właśnie, aby nagroda trafiała w ręce osób, które w skali globalnej przyczyniają się do pokoju i prowadzą do fundamentalnej przemiany świata na taki, w którym można w ogóle zrezygnować z sił zbrojnych i wojen. Używanie siły do rozwiązywania sporów w epoce atomowej wcześniej czy później musi się skończyć katastrofą, której się tak bardzo obawiano w czasach zimnej wojny.
Ostatnio przyznano nagrodę chińskiemu dysydentowi Liu Xiaobo. To także nie był dobry wybór?
To było nieporozumienie. Choćby z tego powodu, że Xiaobo jest zwolennikiem amerykańskich interwencji zbrojnych. Zupełnym skandalem było przyznanie nagrody Barackowi Obamie, przywódcy kraju, który do rozwiązywania sporów zawsze będzie gotów użyć środków militarnych. Wiele razy próbowałem uświadamiać Komitetowi Noblowskiemu, że działa niezgodnie z duchem fundatora nagrody. Początkowo myślałem, że to wynika z braku wiedzy na temat Nobla, ale potem stwierdziłem, że po prostu jego wizja im ciąży. W Komitecie Noblowskim zasiadają osoby, które reprezentują interes narodowy Norwegii, kraju, który jest członkiem NATO. Wybór odzwierciedla też interesy sojuszników Norwegii.