W sobotę ma dojść do kolejnego ataku na rządowe strony grupy hakerów Anonymous, którzy chcą zaprotestować przeciwko inwigilacji obywateli. Tymczasem mimo zapowiedzi Ministerstwo Spraw Wewnętrznych nie śpieszy się z ochroną praw obywatelskich. Zapowiadana od stycznia 2011 r. ustawa ograniczająca dostęp służb specjalnych do danych telekomunikacyjnych wciąż jest w fazie konsultacji projektu założeń, a do ustawy o monitoringu projekt założeń nawet jeszcze nie powstał.
– To bardzo poważne zaniechanie, o poważnych konsekwencjach dla praw obywateli – stwierdziła rzecznik praw obywatelskich prof. Irena Lipowicz na konferencji ws. monitoringu wizyjnego. Obecnie wykorzystania prywatnych i publicznych kamer nie reguluje żadna ustawa. Mimo że główny inspektor danych osobowych wnosił o rozwiązanie problemu już w 2010 r., prace nad ustawą są nadal w powijakach.
Ministerstwo tłumaczy, że problem jest skomplikowany. – Obecnie prowadzone są prace analityczne dokumentów i materiałów przesłanych do MSW w ramach dotychczasowych konsultacji – mówi rzecznik MSW Małgorzata Woźniak.
– Materiały, o których mówi MSW, zostały tam przesłane półtora roku temu – mówi „Rz" główny inspektor ochrony danych osobowych Wojciech Wiewiórowski. – W obecnej sytuacji jestem zmuszony udawać, że dane z monitoringu nie mają nic wspólnego z danymi osobowymi. W przeciwnym wypadku musiałbym przeprowadzić kontrolę każdego monitoringu, co doprowadziłoby do absurdalnej sytuacji – dodaje.
Niewiele szybciej toczą się prace nad ustawą ograniczającą dostępem służb specjalnych do danych telekomunikacyjnych. Obecnie dostęp m.in. do billingów ma pięć służb. O tym, jak jest szeroki, świadczą dane opublikowane przez Urząd Komunikacji Elektronicznej, według których służby w 2010 r. składały zapytania o ich udostępnienie prawie 2 miliony razy – najwięcej w UE. Dodatkowo, aby dostać dane, nie jest potrzebna zgoda sądu, a nikt nie sprawdza, w jaki sposób są one używane. – Obecne regulacje są bardzo liberalne z perspektywy uprawnień policji i innych służb, ale niekorzystne dla obywateli; służby mają bardzo szeroki i w zasadzie niekontrolowany dostęp do informacji o naszych połączeniach telekomunikacyjnych – mówi „Rz" Katarzyna Szymielewicz z Fundacji Panoptykon.