Sprawa dotyczy głośnego zatrzymania Joanny W., samotnej matki dwójki małych dzieci, która nie zapłaciła 2500 zł grzywny. Sąd zamienił ją na 25 dni więzienia, a ponieważ kobieta nie stawiała się w areszcie, nakazał doprowadzenie jej przez policję. Ta zjawiła się późnym wieczorem, zabierając matkę do izby zatrzymań, a dzieci do rodziny zastępczej. Po ujawnieniu sprawy przez lokalne media rozpętała się burza, a politycy w ostrych słowach wskazywali na absurdalność działań organów ścigania i sprawiedliwości, wytykając bezduszne i bezrozumne stosowanie przepisów.
Jak jednak ujawniła "Rz", sami we wrześniu 2011 roku znowelizowali je w ten sposób, że znieśli dolny próg grzywny, za który można było posłać ukaranych do więzienia oraz - by poprawić ściągalność grzywien - wyeliminowali możliwość zawieszania kary zastępczej. Wyeliminowali również zakaz stosowania kary więzienia za grzywnę ze względu na sytuację osobistą ukaranego. Z tego ostatniego powodu do aresztu miała bezwzględnie trafić Joanna W.
Uchybienia bez wpływu na zatrzymanie
Sędziowie Wizytatorzy Ministerstwa Sprawiedliwości, którzy analizowali wyniki kontroli dopatrzyli się jedynie drobnych uchybień w toczącym się w SR w Opolu postępowaniu wykonawczym.
- Należy podkreślić, że nie miały one bezpośredniego wpływu na okoliczności zatrzymania i osadzenia Joanny W. w areszcie śledczym - podkreśla rzeczniczka Ministerstwa Sprawiedliwości Patrycja Loose.
Kontrolujący przebieg postępowania wytknęli opolskiemu sądowi kilkumiesięczną bezczynność, aż do momentu wystawienia nakazu doprowadzenia Joanny W. do aresztu. Zauważają też jednak, że komornicza egzekucja trwała wyjątkowo długo, bo aż pół roku.