Rodzic do pracy, dziecko do żłobka – wprowadzana przez rząd reforma prorodzinna wymaga rozlicznych poprawek w wielu ustawach i rozporządzeniach dotyczących żłobków – alarmują „Rz" dyrektorzy tych placówek.
Po zreformowaniu systemu opieki nad najmłodszymi ustawodawca pozostawił luki w prawie, które utrudniają pracę tych placówek, a w niektórych przypadkach szkodzą samym dzieciom. W większości są one efektem tego, że nie dokonano zmian wszystkich przepisów dotyczących żłobków. Problem dotyczy 715 żłobków, które istnieją w Polsce dla ok. 60 tys. dzieci poniżej trzeciego roku życia.
Ustawa o opiece nad dziećmi w wieku do lat trzech (tzw. ustawa żłobkowa) obowiązuje od ponad półtora roku. Według danych Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej rocznie rodzi się w Polsce ok. 375 tys. dzieci, z czego do żłobków chodzi zaledwie 3 proc. z nich.
Żłobki nie są już traktowane jako zakłady opieki zdrowotnej, dzięki czemu łatwiej je zakładać np. jako zwykłą działalność gospodarczą. Problem w tym, że w efekcie zmian systemowych opieka nad dziećmi podlega dziś wyłącznie Ministerstwu Pracy, choć żłobki nadal pełnią funkcję edukacyjną i z zakresu zdrowia (placówki muszą zatrudniać pielęgniarki). Tracą, bo nie korzystają np. z dobrodziejstw subwencji oświatowej.
– Brak przypisania opieki nad dziećmi w wieku do lat trzech do konkretnego resortu oświaty, zdrowia lub opieki społecznej spowodował, że żłobki traktowane są dziś jak przedszkola, co ma negatywne skutki, np. wyroki sądów w sprawach opłat za żłobki – mówi Krystyna Konieczny, dyrektor Gdańskiego Zespołu Żłobków.